30 lat temu w Japonii na konsolach Super Famicom zadebiutowała szósta część Final Fantasy. Szturmem zdobyła czołowe miejsca list przebojów i została najlepiej sprzedającą się w tym kraju grą 1994 roku. Dwa pozostałe tytuły na podium (Super Donkey Kong i Super Street Fighter II) razem wzięte nie osiągnęły takiego wyniku, co jRPG od Square Enix. W Stanach Zjednoczonych gra ukazała się pod tytułem Final Fantasy III (podobnie jak czwórkę oznaczono tam numerem „II”), gdyż inne części wydano wyłącznie w Kraju Kwitnącej Wiśni. W Europie natomiast tytuł pojawił się dopiero po ośmiu latach na PlayStation. Aż szkoda, że my musieliśmy aż tak długo na nią czekać, bo w większości zestawień Final Fantasy VI plasuje się jako jedna z najlepszych części serii, nierzadko przebijając nawet legendarne siódemkę i dziesiątkę.
Najgorętsza premiera lutego już za 2 tygodnie! Tymczasem… Final Fantasy VII z klocków Lego? Proszę bardzo! Nieoficjalna konstrukcja, na którą swego czasu natknąłem się gdzieś w internecie i zachomikowałem obrazki.
W 26. rocznicę wydania legendarnej, siódmej części serii Final Fantasy, oficjalny profil na Facebooku pochwalił się informacją, że ten dzień został w Japonii uznany za oficjalne święto.
Zostajemy na kolejny tydzień wśród gier wyprodukowanych przez Square Soft. 23 lata temu posiadacze PlayStation otrzymali Chocobo Racing, namiastkę kultowego Mario Kart. To dość dobry moment, by przypomnieć o tym tytule, gdyż kilka dni temu na Switcha ukazał się sequel – Chocobo GP.
Z oczywistych względów na konsoli Sony nie dane nam było sterować pojazdami kierowanymi przez wąsatego hydraulika i spółkę, jednak arcade’owe wyścigi postaci ze świata Final Fantasy dość dobrze oddają ducha pierwowzoru. Momentami, zbyt dobrze. Grając w Chcobo Racing miałem wręcz wrażenie, że uruchomiłem jakiegoś moda do Mario Kart 64. W obu grach mamy po ośmiu zawodników do wyboru, za to liczba tras oferowana przez Chocobo stanowi ledwie połowę tych dostępnych u konkurencji. Jeśli chodzi o bronie i inne przeszkadzajki, panowie ze Square nie wykazali się kreatywnością. Zamiast skorupy żółwia mamy kulę ognia, zamiast skórki od banana zamarzniętą kałużę. Takie analogie można mnożyć w nieskończoność. Również wygląd niektórych torów sugeruje, że twórcy Chocobo Racing spędzili sporo czasu grając na Nintendo 64.
Tak jak wspomniałem na początku, dzisiejszy jubilat dawał posiadaczom PlayStation jedynie namiastkę wrażeń, jakie mogli odczuć posiadacze Nintendo 64. Gra uzyskała mieszane oceny ze średnią oscylującą w okolicach 60-70%. Główne zarzuty to przede wszystkim odtwórczość w stosunku do Mario Kart, bardzo krótki tryb fabularny i brak trybu PvP, gdzie na arenie moglibyśmy jeździć i walczyć z przeciwnikiem.
Po tylu latach można by się spodziewać, że Square przemyślało błędy przeszłości i Chocobo GP będzie bardziej konkurencyjnym tytułem. Zwłaszcza, że zostało wydane wyłącznie na Switcha, gdzie niepodzielnie króluje Super Mario Kart 8. Już widać jednak, że tak się nie stanie. Najnowsza produkcja w serwisie Metacritic uzyskuje od recenzentów podobne oceny co poprzednik, za to od graczy w chwili, gdy piszę te słowa, średnia wynosi 2/10. O samej rozgrywce większość wypowiada się w dość ciepłych słowach, za to model biznesowy polegający na wydaniu gry w pełnej cenie produkcji AAA i wrzucenie do niej wręcz przesadnej ilości mikrotransakcji zakrawa na skandal. Panowie ze Square-Enix: albo robimy mobilkę free-to-play na telefony i kosimy portfele użytkowników na dodatkowej treści, albo wydajemy tytuł w pełnej cenie i zarabiamy na samej sprzedaży.
Rok 2022 to dość ważny moment dla serii Final Fantasy. W zeszłym tygodniu minęło ćwierć wieku od wydania chyba najbardziej znanej, siódmej części, zaś cała seria obchodzi swe 35. urodziny, na którą to okazję Square Enix póki co zaprezentowało jedynie specjalne logo. Czy otrzymamy coś, co my graczy lubimy najbardziej, a więc nową grę? Z zapowiedzi wiadomo, że w produkcji znajdują się: Final Fantasy XVI oraz druga część remake’u Final Fantasy VII. Czas pokaże, czy którejkolwiek z nich doczekamy się w tym jubileuszowym roku, wszak zostało jeszcze ponad 10 miesięcy.
Dziś natomiast, nieco mniej okrągłą rocznicę obchodzi część ósma, która zagościła na półkach japońskich sklepów dokładnie 23 lata temu. Nowa odsłona serii od początku musiała mierzyć się z mistyczną otoczką legendy, jaka powstała wokół poprzedniej części. O ile w ojczyźnie seria była dobrze znana i chętnie kupowana przez graczy, o tyle w innych regionach ukazywała się sporadycznie (USA), bądź wcale (Europa) i to właśnie dzięki siódemce świat usłyszał o całej serii Final Fantasy.
Czy ósemce udało się doścignąć poprzedniczkę? Ciężko powiedzieć. Z jednej strony, sprzedaż była znacznie niższa* (8,6 mln kopii wobec ok. 10 mln na PSX plus 2,3 mln na PC). Z drugiej strony, jeśli weźmiemy pod uwagę jedynie wydania na pierwotną platformę bez remake’ów, remasterów i portów wypuszczonych po wielu latach, jest to trzeci wynik spośród piętnastu dotychczas wydanych części. Pamiętajmy również, że te 12 milionów egzemplarzy uzyskane przez FF7 to więcej niż sumaryczna sprzedaż wszystkich poprzednich epizodów.
Jeśli chodzi o opinie recenzentów, były dość zbliżone. Według agregatora ocen Metacritic, obie części to solidne 9/10 z lekkim wskazaniem na siódemkę. Co innego natomiast, gdy poczytamy sobie w różnych serwisach, forach lub grupach na Facebooku opinie graczy. Te potrafią być zgoła odmienne. Ale to już jest cecha charakterystyczna całej serii Final Fantasy – odbiór poszczególnych części bardzo zależy od subiektywnego gustu gracza. Otwierając dowolne trzy rankingi gier z tej franczyzy, gwarantuję, że każdy z nich będzie zupełnie inny. Co więcej, nawet skład TOP 3, rzadko się pokrywa. W niektórych zestawieniach ósemka plasuje się w ścisłej czołówce, w innych gdzieś w połowie.
Sam osobiście nie mogę wiele powiedzieć na jej temat. W ósemkę nie grałem wcale, leży sobie na półce, wraz z kolekcją innych tytułów na pierwsze PlayStation i czeka na lepsze czasy. Może przejdę jak dożyję do emerytury. Do siódemki mam natomiast ogromny sentyment, bo to mój pierwszy jRPG. Na swoim przykładzie śmiem wysunąć tezę, że był to tytuł, który nie tylko spopularyzował ten podgatunek poza jego ojczyzną, a wręcz uświadomił, że taki rodzaj RPGów w ogóle istnieje. A Wy co wolicie? Siódemkę? Ósemkę? Czy może jeszcze inną odsłonę serii?
A na sam koniec załączam jeszcze kultowe intro z ósmego Finala z nie mniej kultowym utworem „Liberi Fatali” autorstwa Nobuo Uematsu, który na stałe wszedł do repertuaru koncertów muzyki z gier wideo.
*Jeśli chodzi o liczby i dane dotyczące sprzedaży korzystałem z zestawienia: https://vgsales.fandom.com/wiki/Final_Fantasy I tak jak zaznaczyłem w tekście, brałem pod uwagę sprzedaż edycji premierowej bez późniejszych remake’ów, remasterów, czy wydanych po kilku bądź kilkunastu latach portów na inne platformy.