Gdzieś pomiędzy pierwszą a drugą falą COVIDa, w drugiej połowie 2020 roku na Netflixa trafiły dwa seriale o podobnych tytułach. Dokument „High Score”, produkcja własna serwisu, przedstawiająca historię gier komputerowych od Space Invaders i Pac-Mana, przez Tetrisa i Super Mario Bros. aż po Mortal Kombat i Dooma; oraz anime „Hi Score Girl” na podstawie mangi stworzonej przez Rensuke Oshikiri i wydanej przez Square Enix. Dziś chciałbym poświęcić trochę miejsca drugiemu z nich.
Nie jestem ultra-fanem japońskiej animacji i komiksu. Lubię od czasu do czasu coś przeczytać bądź obejrzeć, ale w młodości nie należałem do tych dzieciaków, które znikały z podwórka, gdy na RTL7 zaczynał się Dragon Ball. „Hi Score Girl” bardzo jednak przypadło mi do gustu i z pewnością niemały udział w tym miała tematyka serii. Akcja mangi i anime toczy się w latach 90-tych. Głównym bohaterem jest Haruo Yaguchi, nastolatek mieszkający gdzieś na przedmieściach Tokio. Cały swój czas, nie tylko ten wolny, spędza w salonach arcade grając we wszelkiego rodzaju bijatyki. Jest lokalnym mistrzem Street Fightera II. Pewnego dnia przy automatach zjawia się Akira Oono tajemnicza dziewczyna, która ogrywa wszystkich, w tym także Haruo.
Co więcej, okazuje się, że Akira właśnie przeprowadziła się nieopodal i będzie uczęszczać do tej samej szkoły i klasy, co główny bohater. Tak rozpoczyna się ich dziwny, pełen zwrotów akcji związek. Z jednej strony otrzymujemy romansidło, jakich pewnie wiele w japońskiej popkulturze. Z drugiej jednak, fakt, że wszystko dzieje się wokół salonów gier, sprawia, iż historia stanowi nie lada gratkę dla miłośników bijatyk i ogólnie retro klimatów końcówki ubiegłego wieku. Wraz z bohaterami możemy jeszcze raz prześledzić rozwój gatunku, poczynając od wspomnianego już wcześniej Street Fightera II, przez Final Fight i Mortal Kombat aż po Virtua Fighter i Tekken. Bohaterowie nie grają wyłącznie na automatach, w swych domach również posiadają liczne konsole. Famicom, Game Boy, PC Engine, Sega Saturn i PlayStation to tylko niektóre z nich.
Pisałem na początku, że nie oglądam zbyt często anime. Mangi natomiast czytam jeszcze rzadziej. Jednak „Hi Score Girl” to zdecydowanie wyjątek! Tuż przed tym, jak na Netflixie zagościł serial, zachodni oddział Square Enix zaczął wydawać komiks w angielskim tłumaczeniu. Nie mogłem powstrzymać się przed zakupem, gdy tylko się o nim dowiedziałem i dziś wszystkie 10 tomów zdobi moją półkę.