24 czerwca 1998
25 lat temu ukazała się taktyczna strategia RTS autorstwa Hiszpanów z Pyro Studios. W przeciwieństwie do klasyki gatunku: WarCrafta, StarCrafta czy też Command & Conquer, rozgrywka nie polega na zbieraniu surowców, rozbudowie bazy, produkcji jednostek i ostatecznie pokonaniu przeciwnika. Tutaj, na początku każdej misji, otrzymujemy kilku komandosów ze ścisłą specjalizacją: kierowca, snajper, nurek, saper, szpieg i oczywiście Zielony Beret – specjalista od mokrej roboty a także przywódca grupy. Każdy poziom gry to konkretne zadanie, którym najczęściej jest wysadzenie strategicznych obiektów, ale czasem także uwolnienie z niewoli żołnierza sprzymierzonej armii bądź zlikwidowanie wrogiego oficera. Co ważne, komandosi muszą nie tylko wykonać rozkaz, ale także z powodzeniem ewakuować się w bezpieczne miejsce. Ciche działania na tyłach wroga są zatem więcej niż zalecane.
Commandos: Behind Enemy Lines to jedna z moich ulubionych strategii tamtego okresu. Gra była dosyć trudna, wymagała nieszablonowego myślenia, niektóre akcje dywersyjne należało poprzedzić długim planowaniem, chociażby śledząc ścieżki jakimi poruszają się patrole wrogich żołnierzy lub w którym miejscu nie zauważy nas wartownik z wieży obserwacyjnej. Każde głośniejsze działanie, użycie broni palnej w pobliżu jednostek przeciwnika, lub też nie dość dokładne ukrycie ciał wyeliminowanych wrogów kończyło się wszczęciem alarmu i w zasadzie mogliśmy odczytać ostatni stan gry.
Commandosi otrzymali dodatek Beyond the Call of Duty, a także dwie kolejne części serii oraz dość przeciętnego FPSa. Na fali popularności gry od Pyro Studios powstały podobne produkcje przenoszące nas na Dziki Zachód, do średniowiecznej Anglii, feudalnej Japonii, bądź też do Stanów Zjednoczonych w czasy międzywojennej prohibicji. Dla mnie jednak to pierwsza część Commandosów wraz z dodatkiem na zawsze pozostaną numerem jeden.
// sceenshoty ze sklepu Steam oraz z serwisu MobyGames