10 września 2004
17 lat temu światło dzienne ujrzał Myst IV: Revelation. Stworzona przez Ubisoft czwarta odsłona (myślę, że nie będzie tu nadużyciem określenie) legendarnego point & clicka. Przygodówki nigdy nie były moim ulubionym gatunkiem. Dawno temu grałem trochę w Larry’ego, Indianę Jonesa czy Legend of Kyrandia, a chyba najcieplej wspominam naszego rodzimego TeenAgenta. Są jednak takie pozycje, które każdy szanujący się miłośnik gier zaliczyć musi. I tak, dzięki inicjatywie ogrywania gier z okazji ich rocznic wpadłem wreszcie na Mysta. Zacząłem nietypowo, bo od środka serii, ale ma to związek z dzisiejszą datą i koniecznością zrobienia screenshotów do niniejszego wpisu. Nie mam w związku z tym zupełnie odniesienia do innych części, ale z tego co widzę na agregatorach ocen w internecie, Revelation trzyma poziom pozostałych odsłon ze średnią powyżej 80%. Czego można spodziewać się uruchamiając grę w dzisiejszych czasach? Dla mnie była to przede wszystkim emocjonująca podróż w czasie.
Nie dość, że przygodówki mają swe złote lata już dawno za sobą, to jeszcze interfejs gracza może wydawać się obecnie dość archaiczny. Lokacje składają się z pre-renderowanych scen, między którymi poruszamy się skokowo, ale mamy możliwość obejrzenia otoczenia w pełnych 360 stopniach dookoła. Przypomina to nieco poruszanie się w Google Street View. O ile takie rozwiązanie miało sens w przypadku pierwszej odsłony Mysta, z powodu bardzo ograniczonych możliwości obliczeniowych ówczesnych maszyn, o tyle może wydawać się to niezrozumiałe w przypadku gry A.D. 2004. W tym czasie gry w pełnym 3D generowanym w czasie rzeczywistym już na dobre zadomowiły się na naszych sprzętach: Half-Life 2, Halo 2, czy GTA: San Andreas to tylko niektóre z tytułów, jakie ukazały się w tym samym roku. Absolutnie nie przeszkadza to jednak w grze. Sterowanie jest intuicyjne, odbywa się wyłącznie za pomocą myszy. Całości dopełnia bardzo klimatyczna muzyka.
Zagadki logiczne nie są przesadnie trudne. Dla wyjadaczy gatunku, momentami mogą nawet wydać się zbyt trywialne. Jednak dla osób takich jak ja, niezbyt obytych z przygodówkami, głównym problemem było zrozumienie, co należy zrobić i do czego dążyć rozwiązując łamigłówkę. Zaglądając do solucji zawierającej dokładniejszy opis zagadki, nie miałem już problemów z jej rozwiązaniem. W odróżnieniu od innych point & clicków, ilość przedmiotów, jakie zabieramy do ekwipunku, jest minimalna. Nie uświadczymy tu także klikania „wszystko na wszystkim” by z absurdalnego połączenia dwóch rzeczy wytworzyć narzędzie, bez którego dalej nie ruszymy.
Seria Myst jest legendą przygodówek i można (a nawet należy) stawiać ją w jednym szeregu z produkcjami Sierry lub Lucas Arts. Każdy interesujący się historią gier powinien przynajmniej zobaczyć Mysta w akcji i samodzielnie ocenić, czy przypadnie mu do gustu, bo z pewnością nie jest to tytuł dla każdego. Natomiast rozpoczęcie przygody od czwartej odsłony, jak autor niniejszego wpisu, może nie być najlepszym pomysłem.
// screenshoty własne z wersji dostępnej na GOGu