28 kwietnia 2005
Osiemnastkę świętuje dziś Guild Wars. Swego czasu był to największy konkurent World of Warcraft, różniący się od niego przede wszystkim modelem biznesowym. Podczas gdy w MMO od Blizzarda można było grać wyłącznie po opłaceniu abonamentu, za produkcję NCSoft płaciliśmy tylko raz, przy zakupie gry. Szczerze przyznam, że ten sposób monetyzacji mnie kupił. Jako biedny wówczas student, każdą złotówkę oglądałem dwa razy przed wydaniem i nie byłem w stanie pozwolić sobie na płacenie kilkudziesięciu złotych miesięcznie za możliwość korzystania z serwerów.
Ogólnie nie lubię gier multiplayer, najlepiej czuję się grając w samotności w produkcje dla jednego gracza z rozbudowanym światem i fabułą. Guild Wars jest chyba jedynym wyjątkiem. W latach 2006-2008 grałem naprawdę sporo. Bakcyla szybko podłapał też brat. Początkowo graliśmy na zmianę, bo w domu był tylko jeden komputer. Dopiero po pewnym czasie, gdy zacząłem pracować i zarobiłem na pierwszego laptopa, mogliśmy grać ze sobą. Obaj należeliśmy do dość prężnie działającej gildii, skupionej wokół użytkowników forum portalu gram.pl. Z niektórymi z nich utrzymuję kontakt do dzisiaj. Do czasów ubiegłorocznego Pixel Heaven, był to też jeden jedyny raz, gdy spotkałem się na żywo z ludźmi poznanymi w internecie, z którymi razem graliśmy.
// screenshoty własne oraz ze sklepu Steam