Archiwa tagu: handheld

Game Boy

21 kwietnia 1989

35 lat temu w Japonii, na kilka miesięcy przed stuleciem Nintendo, zadebiutował oryginalny Game Boy. Była to pierwsza konsola przenośna firmy z Kyoto i, jak się później okazało, swą popularnością przebiła wszystkie jej dotychczasowe produkty. Pierwsza partia 300 tysięcy sztuk, która trafiła do sklepów 21 kwietnia 1989 roku w cenie 12500 jenów (wówczas ok. $100) wyprzedała się na pniu. Game Boy dość szybko stał się najlepiej sprzedającą się konsolą wszech czasów, jako pierwszy przebił próg 100 milionów wyprodukowanych i dostarczonych konsumentom egzemplarzy (wliczając w to również Game Boy’a Color, gdyż statystyki sprzedaży zazwyczaj podawane są łącznie). Rekord ustanowiony przez handheld Nintendo został pobity dopiero przez PlayStation 2.

Game Boy był pierwszą konsolą, która opuściła ziemską atmosferą. W 1993 roku rosyjski kosmonauta Aleksandr Sieriebrow podróżujący w ramach misji Sojuz TM-17 zabrał sprzęt, wraz z grą Tetris (a jakże by inaczej) na stację kosmiczną Mir, by tam w wolnej chwili relaksować się przy układaniu spadających klocków. Game Boy, zanim powrócił na Ziemię wraz ze swym właścicielem, zdołał okrążyć ją ponad 3000 razy, by później zostać sprzedanym w Nowym Jorku na aukcji pamiątek po misjach kosmicznych za (zaledwie!) $1220.

Inny słynny egzemplarz japońskiej kieszonsolki do niedawna znajdował się na wystawie we flagowym sklepie Nintendo w nowojorskim Rockefeller Center. To sprzęt, który był własnością żołnierza amerykańskiej armii Stephana Scogginsa, biorącego udział w operacji Pustynna Burza w Iraku w 1991 roku. Pewnego dnia koszary, w których przebywał zostały zaatakowane przez wroga. Na szczęście obyło się bez ofiar, ale Scoggins znalazł swojego Game Boy’a w opłakanym stanie: zwęglona obudowa, stopione przyciski, odsłonięta płyta główna. Zdesperowany właściciel wysłał konsolę do serwisu Nintendo licząc, że technikom uda się go naprawić. Ci, widząc stan urządzenia, zwątpili by cokolwiek dało się z nim zrobić. Jednak ktoś wpadł na pomysł podłączenia go do zasilania, czy też włożenia nowych baterii, załadowania cartridge’a i włączenia. Ku zdziwieniu wszystkich Game Boy uruchomił się, jak gdyby nigdy nic a wyświetlacz pokazał logo startowe Tetrisa. Nintendo wysłało żołnierzowi nowy egzemplarz a ten zatrzymało jako historyczną pamiątkę.

Na zakończenie wspomnę jeszcze, że tego dnia, oprócz samej konsoli zadebiutowały także cztery gry. Tytułami startowymi klasycznego Game Boy’a były:

  • Super Mario Land – platformówka z wąsatym hydraulikiem po prostu musiała się znaleźć w tym gronie
  • Baseball – pierwsza gra sportowa na Game Boy’a; pamiętajmy, że baseball w Japonii jest popularniejszy od piłki nożnej (zwłaszcza w tamtych czasach)
  • Alleyway – klon Arkanoida, tudzież Brakeouta
  • Yakuman – jedyny w tym gronie tytuł niewydany później na zachodzie; symulator gry w mahjonga
Miyoo Mini+ #00

Miyoo Mini+

Od dłuższego czasu coraz mniej gram w nowości. Na premierę ostatnimi czasy kupuję jedną, może dwie gry rocznie. A odkąd zacząłem prowadzić Koyomi, odpalam coraz więcej starszych tytułów i często korzystam z możliwości, jaką daje emulacja dawnych sprzętów. Początkowo używałem w tym celu wymiennie Raspberry Pi oraz laptopa. Oba te sprzęty, jak na mój gust, mają jednak małą wadę są w niewystarczającym stopniu przenośne. Owszem, MacBooka łatwo zabrać w plecak, malinkę podobnie szybko można odłączyć i przenieść w inne miejsce. Jednak zawsze trzeba wygospodarować trochę miejsca, by móc się z tym wszystkim rozłożyć. Natomiast w ubiegłym roku, gdy świat po pandemii ponownie otworzył się na turystykę, znów coraz więcej czasu zacząłem spędzać w samolotach i pociągach.

I wtedy właśnie zamarzyło mi się urządzenie naprawdę przenośne. Posiadam co prawda PlayStation Portable i Vitę, Switcha pomijam, bo mi go zabrał syn i rzadko kiedy chce oddać, a już na pewno nie wtedy, gdy razem podróżujemy. Chciałem coś dedykowanego do gier retro. Opcje były dwie: maksymalna kompatybilność i obsługa jak największej ilości sprzętów, czyli Steam Deck albo Asus ROG Ally, bądź też ograniczona wydajność handhelda, ale za to bardzo poręczne rozmiary i możliwość zabrania konsolki nawet w kieszeni. Wygrała ta druga opcja. Jakoś do produktu Valve i jemu pochodnych ciągle nie zdołałem się przekonać. Miałem kilka razy w ręku i jak na moje potrzeby, są dużo za duże ale może kiedyś…

Tym razem jednak zdecydowałem się na coś małego i coś taniego, ot jeden z wielu modeli dostępnych „u Chińczyka”. Krótkie rozeznanie w wynikach wyszukiwarki uświadomiło mi, że to, czego chcę to Miyoo Mini+ lub Anbernic RG35XX. Oba urządzenia są podobne do siebie do złudzenia i designem przypominają Game Boy’a Color. Obsługują praktycznie wszystkie sprzęty do pierwszego PlayStation włącznie. Mają również sporą rzeszę oddanych fanów i wsparcie w postaci alternatywnych systemów (odpowiednio OnionUI i GarlicOS), co jest o tyle ważne, że domyślny firmware dość ogranicza możliwości handheldów i dopiero fanowskie poprawki pozwalają im naprawdę rozwinąć skrzydła. A co najważniejsze, ich instalacja jest dziecinnie prosta i sprowadza się do: ściągnięcia pliku ZIP ze strony projektu, rozpakowania go na świeżej karcie microSD, włożenia jej do konsolki i wciśnięciu kilka razy guzika potwierdzając domyślne opcje.

Ostatecznie wybrałem Miyoo Mini+. Co o tym zadecydowało? W sumie już nie pamiętam, oba urządzenia są do siebie tak zbliżone parametrami i możliwościami, że wybór w większości nie ma znaczenia. Niezależnie, który retro-handhled wybierzecie, gwarantuje, że będziecie bawić się doskonale. Jedyny problem, jaki można napotkać to ich ograniczona dostępność, szczególnie w oficjalnych i rekomendowanych przez producenta sklepach i możliwe, że to właśnie było powodem, dla którego kupiłem Miyoo. Czasem produkty po prostu znikają i mamy do wyboru albo poważnie przepłacić z dwu lub nawet trzykrotną przebitką, albo kupić od nie do końca sprawdzonego sprzedawcy i liczyć na to, że nie dostaniemy podróbki. Tak, zgadza się, te bardziej rekomendowane wśród graczy sprzęty już doczekały się klonów nie zawsze dorównujących jakością „oryginałom”.

Z Miyoo korzystam już od kilku miesięcy i jestem bardzo zadowolony. Sprawdza się idealnie do ogrywania starszych gier i łapania screenshotów do rocznicowych wpisów. Efekty mogliście podziwiać chociażby w przypadku takich tytułów jak: Disney’s Aladdin, Mortal Kombat II czy też Ninja Gaiden. Niektórzy powiedzą, że to samo można osiągnąć biorąc dowolny telefon z Androidem, ale ja jakoś nigdy nie przekonałem się do sterowania ekranem dotykowym. Owszem, można podłączyć przez bluetooth dowolnego pada, ale wtedy tracimy zaletę, na której najbardziej mi zależało – podręczność.

Wpis nie jest reklamą i moim celem nie jest promowanie konktretnego urządzenia. Gwarantuję, że niezależnie czy wybierzecie Miyoo czy Anbernic będziecie tak samo zadowoleni. Posiadanie w kieszeni całej biblioteki gier retro wydanych na przestrzeni 20-30 lat to wspaniała sprawa, o której jako dzieciak siedzący na kanapie przy PlayStation nawet nie marzyłem. Jedyny minus mojego zakupu to sołączona do zakupu karta microSD to typowa „jednorazówka”. Nawet używając jej sporadycznie, wytrzyma kilka tygodni, góra miesięcy. Moja przeleżała większość czasu w pudełku, bo od razu wgrałem OnionUI na nowego SanDiska. Ostatnio, chcąc sprawdzić coś na oryginalnej karcie ani Miyoo, ani żaden czytnik w żadnym z moim laptopów nie potrafi jej rozpoznać. Pamiętajcie zatem o jak najszybszym wykonaniu kopii zapasowej.

Game Boy Color #00

Game Boy Color

21 października 1998

25 lat temu ukazał się Game Boy Color, nowa wersja konsoli kieszonkowej od Nintendo, która zrewolucjonizowała granie z dala od telewizora. Do dziś trwają spory, czy była to kolejna iteracja sprzętu, czy też międzygeneracyjne odświeżenie (coś jak dziś PlayStation 4 Pro). Z jednej strony możliwość wyświetlania kolorów była ogromnym skokiem jakościowym. Z drugiej jednak, jeśli spojrzymy na parametry techniczne, aż tak dużej różnicy nie odczujemy: Color od Classica ma zaledwie 3 razy więcej pamięci i dwukrotnie większe taktowanie procesora. Jak na niemal 10 lat różnicy nie wydaje się to zbyt wiele. Na dodatek, bardzo często w statystykach źródła podają łączną sprzedaż obu wersji, dzięki czemu Game Boy plasuje się obecnie na czwartym miejscu (za PlayStation 2, Nintendo DS i Nintendo Switch) najpopularniejszych konsol wszech czasów i był pierwszym tego typu sprzętem, który przekroczył magiczną barierę 100 milionów egzemplarzy wyprodukowanych i dostarczonych do konsumentów.

// zdjęcia wersji Pokemon własne, inne źródła dostępne po kliknięciu w szczegóły obrazka

Nokia N-Gage #00

Nokia N-Gage

7 października 2003

Na początku obecnego tysiąclecia firmy produkujące najpopularniejsze obecnie marki telefonów albo w ogóle nie istniały (Xiaomi, Oppo), albo robiły coś innego (Apple, Huawei). Jedynie Samsung jako korporacja zajmująca się dosłownie wszystkim, miał już w swojej ofercie komórki. Na całym świecie niepodzielnie panowała jednak Nokia. Finowie uchodzili za wzór do naśladowania pod niemal każdym względem, także innowacji. Czasem jednak bywa tak, że produkt odnosi porażkę, gdyż zostaje wprowadzony na rynek zbyt wcześnie, kiedy konsumenci a nierzadko technologia nie są na niego jeszcze gotowi.

Dokładnie tak sprawy potoczyły się w przypadku Nokii N-Gage, sprzętu, który zadebiutował okrągłe dwadzieścia lat temu. Dziś granie na telefonie jest sprawą tak oczywistą, jak dzwonienie czy pisanie SMSów. Dwie dekady temu jednak, proste gierki w stylu Snake’a były szczytem możliwości. Telefony komórkowe stanowiły jednak prężnie rozwijający się rynek i zapewne ktoś w siedzibie w Espoo patrząc na rynek gier wideo, zauważył jak ogromną popularnością cieszą się produkowane po drugiej stronie globu GameBoy’e. Postanowiono „ożenić” ze sobą te dwa pomysły i tak powstał N-Gage – pierwszy telefon dla graczy.

Ideą, jaka przyświecała twórcom, było podebranie klientów Nintendo oferując im funkcjonalność telefonu w konsoli do gier. Wydawało się, że w Nokii zadbano o wszystko: od kontaktów z deweloperami po intensywną kampanię marketingową. Niestety, albo do końca nie przemyślano, albo też nie przetestowano na prawdziwych graczach ergonomii urządzenia. Klawiatura telefonu zupełnie nie nadawała się do grania w bardziej zaawansowane tytuły. Sytuacji nie poprawił także N-Gage QD, nieco przeprojektowana i poprawiona wersja handhelda.

Drugim z powodów całkowitej klapy projektu najprawdopodobniej okazało się piractwo. Zabezpieczenia Nokii zostały złamane w ciągu miesiąca od premiery i internet zalały kopie gier, które wystarczyło skopiować na kartę pamięci. Tak jak wspomniałem, Finowie zadbali o bardzo dobre wsparcie deweloperów. Na N-Gage ukazały się tytuły takich franczyz jak: Tomb Raider, Call of Duty, FIFA, The Sims, Colin McRae Rally i wiele innych. Mniejsza od oczekiwanej popularność konsoli a przede wszystkim mniejsze zyski ze sprzedaży gier sprawiły, że pisanie gier na tę platformę przestało być opłacalne.

Nokia N-Gage sprzedała się w ok. 3 milionach egzemplarzy, z czego 2/3 to poprawiona wersja QD. O klęsce produktu Nokii niech świadczy fakt, że w ciągu pierwszych tygodni na każdego N-Gage’a do graczy trafiało 100 sztuk GameBoy’a Advance, który wtedy nie był już przecież nowym urządzeniem. Dodatkowo, amerykańskie sieci sklepów dla graczy już po 17 dniach obniżyły ceny handhelda z $299 na $199. Oficjalnie produkcję zakończono w lutym 2006, a więc mniej niż 2,5 roku od premiery. Przez krótki czas Nokia próbowała jeszcze rozwijać N-Gage’a jako usługę dla wybranych telefonów chodzących pod kontrolą Symbiana Series 60. Ta jednak nie wytrzymała konkurencji w postaci AppStore’a od Apple i Android Marketu od Google a przede wszystkim szturmujących rynek smartfonów z dotykowym interfejsem. Jak dalej potoczyły się losy fińskiej korporacji, wszyscy doskonale pamiętamy…

// zdjęcia konsoli z domeny publicznej i materiałów reklamowych
// plakaty reklamowe z różnych stron zarchiwzowanych w archive.org