Archiwa tagu: Duke Nukem

Duke Nukem: Zero Hour #00

Duke Nukem: Zero Hour

1 września 1999

25 lat temu, jako exclusive na konsole Nintedo 64, ukazał się Duke Nukem: Zero Hour, czyli (o ile dobrze liczę) piąta gra z udziałem atomowego księcia. Wątek tej odsłony toczy się wokół podróżujących w czasie obcych, którzy próbują zmienić bieg historii i zgładzić przodków Duke’a. W realizacji tego nikczemnego planu staramy się im przeszkodzić skacząc po różnych epokach czasowych, od XIX wieku po przyszłość. Duke Nukem: Zero Hour jest trzecioosobową strzelanką, w której rozgrywka skupia się na walce, eksploracji i rozwiązywaniu zagadek, a gracz ma dostęp do różnych broni i gadżetów. Gra była chwalona za humor i dynamiczną akcję, choć jej poziom trudności bywał dla niektórych wręcz frustrujący.

// screenshoty z materiałów prasowych

Duke Nukem #01

Duke Nukem

1 lipca 1991

Atomowy Książę już raz gościł na łamach Koyomi – niecałe półtora roku temu, gdy obchodziliśmy 25-lecie powstania gry Duke Nukem 3D. Dziś jednak świętujemy jego prawdziwe urodziny, albowiem 31 lat temu, w poniedziałek 1. lipca ukazała się pierwsza część Duke Nukem. Gra powstała wyłącznie pod DOSa i była platformówką garściami czerpiącą z Turricana czy też Mega Mana. Jak na owe czasy, biorąc pod uwagę system, na jaki się ukazała, gra była dość nowatorska. Przypomnijmy sobie inne DOSowe platformówki z tamtego okresu: Prince of Persia, Prehistorik, czy też Another World. Żadna z nich nie posiadała płynnie przesuwającego się tła, czegoś co np. Super Mario Bros na NESa oferował niemal 6 lat wcześniej. Po dojściu do brzegu ekranu, bohater, którym sterowaliśmy pojawiał się w przeciwległym krańcu a całe tło zmieniało się symulując przemieszczenie się do sąsiedniej lokacji.

Na domowych konsolach do gier (nie tylko na NESie, ale także np. na Master System od Segi) scrollowanie tła było wspierane hardware’owo przez układ graficzny. Ówczesne PC-ty tego nie potrafiły i każda zmiana klatki animacji wiązała się z jej ponownym przeliczeniem i narysowaniem w całości. A na to po prostu brakowało mocy obliczeniowej. Efektywny algorytm płynnej zmiany tła opracował dopiero John Carmack, wykorzystując nowe możliwości układów EGA, ale tą opowieść zostawię na kiedy indziej, przy okazji omawiania którejś z wczesnych gier id Software. Duke Nukem, w odróżnieniu od wielu innych DOSowych gier swego gatunku z tamtych czasów posiada w pełni płynnie przesuwaną scenerię, we wszystkich czterech kierunkach. Todd Replogle, współtwórca Atomowego Księcia, w jednym z wywiadów przyznał, że Carmack pomagał mu zaimplementować tę funkcję w nadchodzącej grze. Nie udało mi się zweryfikować tej informacji z drugiej strony. Jeden z mistrzów Dooma nie pojawia się co prawda na liście twórców Duke’a, ale widzimy na niej specjalne podziękowania dla id Software.

Inna ciekawostka z historii Duke Nukem to, jak możecie zauważyć na screenach, przez pewien czas gra nosiła tytuł „Duke Nukum”. To nie pomyłka, ani nie wytwór naszych braci zza wschodniej granicy sprzedających ongiś towary na Stadionie Dziesięciolecia. Po premierze pierwszej wersji gry, Apogee Software zorientowało się, że w kreskówce Kapitan Planeta i Planetarianie znajduje się postać o tej samej nazwie. Aby uniknąć ewentualnych pozwów o naruszenie praw autorskich, twórcy gry zdecydowali się zmienić jedną literę w imieniu swojego bohatera i wersja 2.0 platformówki została wydana pod innym tytułem. Wkrótce okazało się jednak, że producenci animacji nigdzie nie zarejestrowali swojej postaci, więc zrobiło to Apogee i sequele przygód Atomowego Księcia zostały wydane już pod znanym obecnie szyldem.

Ku mojemu zdziwieniu, pierwszych dwóch odsłon Duke Nukem nie da się dziś legalnie kupić. Z pewnością po raz kolejny jesteśmy ofiarami jakiś sporów prawnych, wygasłych licencji, czy tym podobnych. Przeszukując swoją bibliotekę na GOGu, ku jeszcze większemu zdziwieniu zobaczyłem, że posiadam platformówki z Atomowym Księciem w swojej kolekcji. Chwila wertowania starych maili i faktycznie, w grudniu 2015 korzystając z promocji „Farewell Duke” zakupiłem cztery gry: Duke Nukem 1, 2, Manhattan Project oraz Balls of Steel za €1.77. Czasem jednak chomikowanie gier w różnych promocjach i odkładanie ich na hałdę (bo już przecież nie kupkę) wstydu popłaca. Bo jak już nie pierwszy raz się przekonałem, w momencie, gdy najdzie człowieka ochota na odpalenie jakiegoś tytułu, okazuje się, że nigdzie nie jest dostępny.

// screenshoty własne z wersji dostępnej kiedyś na GOGu

Duke Nukem 3D #01

Duke Nukem 3D

29 stycznia 1996

Równo ćwierć wieku temu „Atomowy Książę” wkroczył w trzeci wymiar. Gra od razu stała się niezwykle popularna, a tylko nieliczni, zagorzali fani serii, zdawali sobie sprawę z faktu, że trójka w tytule miała podwójne znaczenie. Nie tylko nawiązywała do trójwymiarowości środowiska gry, ale jednocześnie była trzecią odsłoną przygód Duke’a. O dwóch poprzednich, typowych platformówkach 2D, mało kto pamiętał.

Twórcom wypominano co prawda, że tak naprawdę nie był to prawdziwy, pełny trójwymiar, albowiem przeciwnicy oraz niektóre elementy otoczenia dalej były dwuwymiarowymi bitmapami (tak jak w Doomie czy Wolfensteinie). Nie przeszkodziło to jednak, by Duke Nukem 3D stał się klasyką wczesnych FPSów, o którym słyszał niemal każdy. I pomimo tego, że kilka miesięcy później zadebiutował Quake, który rozpoczął prawdziwą rewolucję pierwszoosobowych strzelanek, to silnik Build, na którym powstał Książę posłużył do stworzenia jeszcze kilku ciekawych pozycji, takich jak: Blood, Shadow Warrior czy Redneck Rampage.

Osobiście spędziłem z Dukiem zdecydowanie więcej czasu niż na przykład grając w Quake’a czy Half-Life’a. Powód był dość prozaiczny. Miałem w tamtych czasach kolegę mieszkającego w tym samym bloku. Często do siebie przynosiliśmy komputery i graliśmy razem w trybie wieloosobowym, łącząc się kablem szeregowym. Na moim sprzęcie Quake chodził przyzwoicie, ale u kolegi był zupełnie niegrywalny, więc przez większość czasu odpalaliśmy właśnie Duke’a.

// screenshoty własne z wersji Atomic Edition dostępnej kiedyś na GOGu