35 lat temu na Game Boy’u zadebiutował Tetris. Co prawda Aleksiej Pażytnow stworzył pierwszą wersję gry już 4 lata wcześniej na sowieckiej produkcji komputer Elektronika-60 i do tego czasu powstały liczne mniej lub bardziej oficjalne porty oraz klony na popularne wówczas platformy, jak np. DOS, ZX Spectrum czy C64, ale dopiero dzięki możliwości „zabrania klocków do kieszeni” Tetris zdobył ogromną popularność. Szybko stał się najlepiej sprzedającą grą na pierwszym handheldzie Nintendo i ostatecznie dał się wyprzedzić tylko Pokemonom Red / Green / Blue / Yellow.
Pamiętacie jak dwa tygodnie pisałem o swojej pierwszej grze? Trochę wtedy nakłamałem, ale tylko odrobinkę. Digger był pierwszym tytułem, w którego świadomie zagrałem. Był też pierwszą grą na tym nowym fajnym urządzeniu, które pojawiło się w domu i które trochę przypominało telewizor, stojący na jakiejś skrzynce, z której wychodziły różne kable i któremu można było wydawać polecenia za pomocą takiej okrojonej maszyny do pisania. 7 lat wtedy miałem i ojciec wytłumaczył, że jest to komputer. Ale nie jakiś zwykły, w 100% zgodny z IBM PC i co najważniejsze, 16-bitowy i szybszy od innych do niego podobnych, bo miał literki AT a nie XT. Oczywiście zupełnie nic z tego nie zrozumiałem, ale wtedy nie miało to żadnego znaczenia. Pecet zagościł na stałe w domu, ojciec mógł pisać na nim doktorat a ja w wolnych chwilach grać w Diggera.
Tymczasem jednak, mój pierwszy kontakt z tym nowym i zupełnie nieznanym rodzajem urządzeń elektronicznych miał miejsce jakieś 2-3 lata wcześniej. Pewnego dnia po przedszkolu (a może nawet i zamiast) tata zabrał swojego cztero, może pięcioletniego syna do pracy na Wydział Mechaniczny Politechniki Łódzkiej. Tam, żeby dzieciak nie przeszkadzał i nie nudził się, posadzono go przed komputerem i włączono mu grę. Mam bardzo ograniczone wspomnienia z tamtych wydarzeń, część pewnie sobie dopowiedziałem później, część znam z opowieści innych. Komputerem, z którym miałem do czynienia był Amstrad a grałem w „misiaczki”. Spodobało mi się, nawet bardzo. Do tego stopnia, że odtąd przez dobre kilka kolejnych lat, jak ktoś pytał się mnie co chcę robić w przyszłości, odpowiadałem, że „pracować na Politechnice i grać w misiaczki”.
Długo próbowałem dojść do tego, czym były owe „misiaczki”. Z urywków pamięci jakie się zachowały, nie byłbym w stanie nawet opisać gry. Na czym polegała, co się w niej robiło, jaki był cel. Z resztą dla czterolatka i tak były to kwestie drugoplanowe. Liczyło się, że jak naciśnie jeden guzik to „misiaczek” idzie w lewo, jak drugi to w prawo, a jak jeszcze inny to podskakuje. Całkiem niedawno, z pewnością już po rozpoczęciu prowadzenia bloga, zawziąłem się i stwierdziłem, że muszę odnaleźć tytuł tej pierwszej gry, w którą grałem w sumie może kwadrans. Z pomocą przyszedł serwis MobyGames. Wyświetliłem w nim wszystkie gry, jakie kiedykolwiek wyszły na Amstrada, posortowałem po dacie premiery i otworzyłem podstronę każdej jednej, która ukazała się przed 1988 rokiem. Wszak jedna z niewielu rzeczy, których byłem pewien, to że miałem nie więcej niż 5 lat.
I tak, doszedłem do wniosku z 99% pewnością, że pierwsza gra, z jaką miałem styczność, choć tak naprawdę nie miałem zbytnio pojęcia na czym ona polegała, to: Basil the Great Mouse Detective. „Misiaczek” okazał się myszą i to nie byle jaką, bo postacią stworzoną przez wytwórnię Disney’a. Co więcej, w zeszłym roku, przygotowując wpis na 30-lecie magazynu Secret Service, trafiłem na fenomenalny film Marcina Kiendry z kanału Loading opisujące pierwszy numer SS i okazało się, że Basil the Great Mouse Detective zagościł w premierowym numerze kultowego magazynu.
10 lat temu ukazała się bardzo oryginalna niezależna produkcja o tytule „Papers, Please”. Akcja gry toczy się na początku lat 80-tych ubiegłego wieku, w fikcyjnej komunistycznej republice Arstoczka, która właśnie zakończyła sześcioletnią wojnę z sąsiednią Koleczią i odzyskała kontrolę nad dotychczas okupowanym miastem granicznym Grestin.
Gracz wciela się w oficera imigracyjnego, którego zadaniem jest kontrola osób chcących przekroczyć granicę między dwoma państwami. Do jego zadań należy kontrola paszportowa, weryfikacja dokumentów przedstawionych przez NPCów, w tym wizy wjazdowej dla obcokrajowców, zezwoleń na pobyt, pracę, kontrola odcisków palców, itp. Oczywiście musimy wychwycić osoby nielegalnie próbujące dostać się do naszej ojczyzny, powstrzymać przemytników, terrorystów, czy też szpiegów obcych państw.
„Papers, Please” zdobyło uznanie zarówno graczy, jak i krytyków. Średnia ocen w agregatorze MetaCritic waha się w okolicach 90%, w zależności od platformy i to zarówno od recenzentów, jak i graczy. Tytuł zdobył też liczne nagrody na festiwalach gier indie, BAFTA, oraz od takich redakcji jak The New Yorker, Forbes, Wired, Ars Techinca czy PC World. Jeśli jakimś cudem jeszcze o grze nie słyszeliście, lub nie mieliście okazji jej sprawdzić, gorąco polecam. Tytuł dostępny jest na PC, Mac, Linux, PS Vita, iOS i Android.