MediEvil #00

MediEvil

9 października 1998

25 lat temu ukazał się MediEvil. Groteskowa, przygodowa gra akcji z perspektywy trzeciej osoby w iście burtonowskim stylu, wydana przez Sony na konsolę PlayStation. Wcielamy się w niej w rycerza Sir Daniela Fortesque’a, a raczej w jego gnijącego trupa. Fortesque zginął bowiem przed 100 laty w bitwie z siłami złego czarownika Zaroka, ugodzony pierwszą strzałą wystrzeloną przez armię wroga. Peregrin, władca krainy Gallowmere, będący jednocześnie bliskim przyjacielem naszego bohatera, aby nie stracić twarzy nieco przeinaczył historię jego śmierci, obwołał go bohaterem i pośmiertnie nadał tytuł honorowy.

Zarok nie zdołał wówczas podbić królestwa Gallowmere i przez cały wiek pozostawał w ukryciu. Objawił się ponownie, tym razem przywołując armię nieumarłych. Przy okazji jednak ożywił Sir Daniela, który z powodu swej żenującej śmierci nie dostąpił zaszczytu życia wiecznego w Krainie Bohaterów. Nieoczekiwany powrót do świata żywych będzie chciał wykorzystać jako okazję, by udowodnić swoje męstwo, odzyskać honor i udowodnić, że zasłużył na zbyt pospiesznie nadany tytuł.

// screenshoty własne, grafiki z serwisu MobyGames

Nokia N-Gage #00

Nokia N-Gage

7 października 2003

Na początku obecnego tysiąclecia firmy produkujące najpopularniejsze obecnie marki telefonów albo w ogóle nie istniały (Xiaomi, Oppo), albo robiły coś innego (Apple, Huawei). Jedynie Samsung jako korporacja zajmująca się dosłownie wszystkim, miał już w swojej ofercie komórki. Na całym świecie niepodzielnie panowała jednak Nokia. Finowie uchodzili za wzór do naśladowania pod niemal każdym względem, także innowacji. Czasem jednak bywa tak, że produkt odnosi porażkę, gdyż zostaje wprowadzony na rynek zbyt wcześnie, kiedy konsumenci a nierzadko technologia nie są na niego jeszcze gotowi.

Dokładnie tak sprawy potoczyły się w przypadku Nokii N-Gage, sprzętu, który zadebiutował okrągłe dwadzieścia lat temu. Dziś granie na telefonie jest sprawą tak oczywistą, jak dzwonienie czy pisanie SMSów. Dwie dekady temu jednak, proste gierki w stylu Snake’a były szczytem możliwości. Telefony komórkowe stanowiły jednak prężnie rozwijający się rynek i zapewne ktoś w siedzibie w Espoo patrząc na rynek gier wideo, zauważył jak ogromną popularnością cieszą się produkowane po drugiej stronie globu GameBoy’e. Postanowiono „ożenić” ze sobą te dwa pomysły i tak powstał N-Gage – pierwszy telefon dla graczy.

Ideą, jaka przyświecała twórcom, było podebranie klientów Nintendo oferując im funkcjonalność telefonu w konsoli do gier. Wydawało się, że w Nokii zadbano o wszystko: od kontaktów z deweloperami po intensywną kampanię marketingową. Niestety, albo do końca nie przemyślano, albo też nie przetestowano na prawdziwych graczach ergonomii urządzenia. Klawiatura telefonu zupełnie nie nadawała się do grania w bardziej zaawansowane tytuły. Sytuacji nie poprawił także N-Gage QD, nieco przeprojektowana i poprawiona wersja handhelda.

Drugim z powodów całkowitej klapy projektu najprawdopodobniej okazało się piractwo. Zabezpieczenia Nokii zostały złamane w ciągu miesiąca od premiery i internet zalały kopie gier, które wystarczyło skopiować na kartę pamięci. Tak jak wspomniałem, Finowie zadbali o bardzo dobre wsparcie deweloperów. Na N-Gage ukazały się tytuły takich franczyz jak: Tomb Raider, Call of Duty, FIFA, The Sims, Colin McRae Rally i wiele innych. Mniejsza od oczekiwanej popularność konsoli a przede wszystkim mniejsze zyski ze sprzedaży gier sprawiły, że pisanie gier na tę platformę przestało być opłacalne.

Nokia N-Gage sprzedała się w ok. 3 milionach egzemplarzy, z czego 2/3 to poprawiona wersja QD. O klęsce produktu Nokii niech świadczy fakt, że w ciągu pierwszych tygodni na każdego N-Gage’a do graczy trafiało 100 sztuk GameBoy’a Advance, który wtedy nie był już przecież nowym urządzeniem. Dodatkowo, amerykańskie sieci sklepów dla graczy już po 17 dniach obniżyły ceny handhelda z $299 na $199. Oficjalnie produkcję zakończono w lutym 2006, a więc mniej niż 2,5 roku od premiery. Przez krótki czas Nokia próbowała jeszcze rozwijać N-Gage’a jako usługę dla wybranych telefonów chodzących pod kontrolą Symbiana Series 60. Ta jednak nie wytrzymała konkurencji w postaci AppStore’a od Apple i Android Marketu od Google a przede wszystkim szturmujących rynek smartfonów z dotykowym interfejsem. Jak dalej potoczyły się losy fińskiej korporacji, wszyscy doskonale pamiętamy…

// zdjęcia konsoli z domeny publicznej i materiałów reklamowych
// plakaty reklamowe z różnych stron zarchiwzowanych w archive.org

Ghouls 'n Ghosts - arcade flyer

Ghouls ‘n Ghosts

5 października 1988

35 lat temu w salonach gier pojawiły się automaty z Ghouls ‘n Ghosts. Była to dość typowa jak na owe czasy produkcja Capcomu – platformówka osadzona w świecie fantasy i jednocześnie sequel wydanego trzy lata wcześniej Ghosts ‘n Goblins. Gracz ponownie wciela się w rycerza Sir Arthura, by po raz kolejny ocalić królestwo oraz ukochaną księżniczkę Prin-Prin przed złymi siłami Duchów i Ghuli, tym razem dowodzonymi przez Wielkiego Demona Króla Lucyfera (w wersjach na konsole Segi znanego jako Loki).

Chcąc zasięgnąć nieco informacji o tej grze, moją uwagę zwrócił fakt, że po wpisaniu do Google’a tytułu gry, jako jedną z proponowanych fraz otrzymałem „Czy Ghouls ‘n Ghosts to najtrudniejsza gra arcade”. I chyba coś w tym jest… Po kilku godzinach spędzonych przy emulatorze MAME, nawet korzystając z dobrodziejstw zapisu stanu rozgrywki w dowolnym momencie, nie byłem w stanie przejść pierwszego bossa. A dotarcie do niego też chwilę zajęło. Tak więc tym razem, screenshoty wyłącznie z początkowego etapu rozgrywki.

// screenshoty własne z wersji Arcade

3DO Interactive Multiplayer #00

3DO Interactive Multiplayer

4 października 1993

30 lat temu zadebiutowała jedna z pierwszych (po FM Towns Marty i Amidze CD32) konsol piątej generacji: 3DO Interactive Multiplayer. Za powstanie sprzętu odpowiedzialna była firma The 3DO Company, założona przez Tripa Hawkinsa, znanego doskonale graczom ze stworzenia Electronic Arts. Co ciekawe, 3DO nie zajmowało się produkcją konsol a opracowało jedynie specyfikację sprzętu, który pierwotnie zaprojektowało dwóch twórców komputera Amiga: Dave Needle i R.J. Mical.

Sama konsola ukazała się pod marką kilku wschodnioazjatyckich producentów: Panasonic, GoldStar, Sanyo i Samsung. Pierwszy sprzęt z rodziny 3DO, który dokładnie 30 lat temu trafił na półki amerykańskich sklepów to Panasonic FZ-1 R·E·A·L 3DO Interactive Multiplayer. Konsole stworzone przez tę firmę były określane mianem „prawdziwych”, co mogło sugerować odbiorcy, że sprzęt innych producentów nie był do końca oryginalny. To jednak nie miało miejsca. Wszystkie wersje 3DO były ze sobą kompatybilne, w 100% zgodne z projektem Needle’a i Micala a dotyczyło to także dodatkowych akcesoriów. Najciekawszą wersją był chyba stworzony przez Creative Labs: 3DO Blaster. Zamiast konsoli do gier podłączanej do telewizora, firma zdecydowała się wypuścić na rynek kartę rozszerzeń do PC-ta wpinaną do portu ISA na płycie głównej. Dzięki temu, po dołączeniu zgodnego napędu CD-ROM, komputer pod kontrolą Windowsa 3.1 był w stanie uruchamiać gry stworzone z myślą o 3DO.

Mimo bardzo ciekawie wyglądającej na papierze koncepcji, jak również pomimo intensywnej kampanii marketingowej a także otrzymaniu tytułu „Produktu Roku 1993” magazynu Time, projekt okazał się finansową klapą. Sprzedano około 2 milionów egzemplarzy sprzętu od wszystkich producentów. Jak zwykle w takich przypadkach przyczyną była wysoka cena oraz niezbyt bogata biblioteka gier. W dzień premiery Panasonic 3DO kosztował bagatela $699,99. Kwota niemała nawet obecnie, a biorąc pod uwagę inflację otrzymujemy niemal półtora tysiąca dzisiejszych dolarów.

Co do gier natomiast, platforma również nie dorobiła się żadnych system-sellerów. Najlepiej oceniane tytuły, takie jak: Alone in the Dark, Myst, Need for Speed były dostępne także u konkurencji. Gry wydane wyłącznie na 3DO były co najwyżej bardzo dobre a to niestety zbyt mało. Pierwszym bundlem z konsolą Panasonic były wyścigi Crash ‘n Burn. Creative do swojej karty rozszerzeń dodawał Gridders i Shock Wave. Natomiast najlepiej sprzedającym się tytułem na 3DO była platformówka Gex, która trafił do około miliona odbiorców.

// zdjęcia sprzętu z: domeny publicznej, Retro Consoles Wiki oraz aukcji na eBayu
// okładki i screenshoty gier z serwisu MobyGames

Grand Theft Auto Online #00

Grand Theft Auto Online

1 października 2013

10 lat temu wystartowało Grand Theft Auto Online. Początkowo był to po prostu tryb multiplayer do Grand Theft Auto V (o którym wspominałem dwa tygodnie temu). Z czasem usługa rozrosła się do takich rozmiarów, że obecnie stała się motorem napędowym Rockstar Games, przynosząc firmie stały dochód z abonamentu oraz ze sprzedaży wirtualnej waluty, obecnie już na trzecią generację konsol z kolei. Co więcej, od jakiegoś czasu można w sklepach cyfrowych kupić samo GTA Online jako oddzielny produkt, bez trybu fabularnego piątki.

// screenshoty ze Steama, grafiki z oficjalnej strony Rockstar Games

Google #00

Google

27 września 1998

25. urodziny świętuje dziś firma, bez której ciężko wyobrazić sobie współczesny internet (choć są miejsca na świecie, które doskonale sobie bez niej radzą). 27 września 1998 roku Sergey Brin i Larry Page, doktoranci z Uniwersytetu Standforda w Kalifornii, założyli Google Inc. Pierwszą siedzibą firmy, jak to nierzadko w podobnych przypadkach bywało, został garaż w domu wynajmowanym od znajomej wspomnianej dwójki, o swojsko brzmiącym nazwisku Susan Wojcicki. Pani „Wójcicka” z resztą długo związana była z Google, ostatnio pełniąc rolę CEO YouTube’a, z której zrezygnowała na początku bieżącego roku.

Początkowo jedynym produktem firmy była oczywiście wyszukiwarka internetowa. Od niej wszystko się zaczęło, a kolejne usługi były stopniowo dodawane. Dziś, w dużym uproszczeniu można powiedzieć, że Google jest agencją reklamową. Według danych za ubiegły rok niemal 80% przychodów firmy pochodziło właśnie z reklam umieszczanych w wynikach wyszukiwania, filmach na YouTubie oraz sieciach partnerskich.

A Wy? Pamiętacie czasy internetu sprzed dominacji Google’a? Której wyszukiwarki wówczas używaliście?
#TeamAltaVista

Pierwsze logo wyszukiwarki Google, jeszcze sprzed czasów założenia firmy

Początkowy wygląd wyszukiwarki Google

Garaż w Menlo Park (Kalifornia), pierwsza siedziba firmy
Dance Dance Revolution #01

Dance Dance Revolution

26 września 1998

25 lat temu w japońskich salonach gier po raz pierwszy pojawiły się automaty z jedną z najbardziej znanych serii gier rytmicznych – Dance Dance Revolution. Zadaniem graczy było tańczenie w takt przygrywającej muzyki, co sprowadzało się do wciskania nogami umieszczonych na podłodze przycisków z symbolami strzałek. Oryginalny automat był dwuosobowy, a więc można było toczyć pojedynki ze znajomym.

Dance Dance Revolution wkrótce ukazało się także na konsolę PlayStation oraz komputery PC. Po dokupieniu specjalnej maty do „tańczenia” nasz pokój niemal zamieniał się w salon gier i mogliśmy tupać u siebie w domu aż do pierwszej wizyty sąsiadów z dołu. Seria, choć obecnie dość niszowa, nadal żyje i dorobiła się już ponad 20 tytułów, z czego ostatnia część Dance Dance Revolution A3 została wydana półtora roku temu.

// screenshoty z wersji na PlayStation z serwisu MobyGames

Sonic the Hedgehog CD #00

Sonic the Hedgehog CD

23 września 1993

30 lat temu ukazał się Sonic CD. Pierwsza i jedyna odsłona przygód niebieskiego jeża wydana na Segę Mega-CD – przystawkę zawierającą czytnik płyt kompaktowych dla konsoli Mega Drive. W przeciwieństwie do dwóch sequeli stworzonych w Stanach przez STI (Sega Technical Institute) za produkcję Sonic CD odpowiedzialny był japoński oddział Segi, a zespołem kierował sam twórca postaci – Naoto Oshima.

Gra składa się z siedmiu stref a każda z nich z trzech aktów. Unikalną cechą tej części przygód niebieskiego jeża jest fakt, że każdy z obszarów ma cztery różne strefy czasowe: przeszłość, teraźniejszość, dobra przyszłość i zła przyszłość. Możemy między nimi przenosić się poprzez aktywowanie znaków porozrzucanych po planszach. Zła lub dobra przyszłość zależy natomiast od decyzji podjętych w trakcie gry.

Wstyd się przyznać, ale dopiero teraz, na potrzeby tego wpisu pierwszy raz w życiu na dłużej przysiadłem do Sonica. Owszem, grałem wcześniej w różne części gier z maskotką Segi, ale zwykle były to krótkie, kilkunastominutowe sesje, w trakcie których nie wyszedłem poza pierwsze 2-3 plansze. Teraz jestem już gdzieś w połowie i to z pewnością nie koniec. Chociaż spora w tym zasługa ogrywania Sonica na emulatorze, zamiast na oryginalnym sprzęcie. Dzięki temu gra jest o niebo łatwiejsza, bo w każdym momencie możemy zapisać stan gry i odczytać go w razie niepowodzenia. Czy to cheatowanie? W pewnym sensie tak, ale chyba już jestem za stary, aby grać w starocie tak, jak twórcy je kiedyś zaprojektowali. Zbyt dużo tytułów mam do nadrobienia i zbyt mało czasu w dorosłym życiu.

// screenshoty własne

Secret Service #60 (09/1998) - okładka

Secret Service #60 (09/1998)

Wrzesień 1998

Dawno nie uraczyłem Was przeglądem archiwalnej prasy growej. Napełnijcie zatem kubki ulubionym napojem, zasiądźcie wygodnie przed ekranem i razem zerkniemy, o czym zaczytywaliśmy się po przyjściu ze szkoły 25 lat temu. Wrześniowy Secret Service był 60. numerem magazynu. Tematem z okładki czasopisma było Heart of Darkness (o którym pisałem na Koyomi w lipcu). Ale to nie ten tytuł zgarnął najwyższą ocenę według redakcji SS. Jedyna dziewiątka przypadła Mortal Kombat 4. I jak na Secret Service przystało, oprócz recenzji Emilusa, aż cztery dodatkowe strony poświęcono na obszerną ciosologię postaci. W końcu po to kupowało się SS w latach 90-tych, gdy jeszcze internet nie zawitał pod strzechy.

Nieco gorszą ocenę od czwartego Mortala otrzymały dwie pozostałe gry wymienione na okładce: wspomniane już wcześniej Heart of Darkness i nieco dziś już zapomniana arcade’ówka Get Medieval, a także: Urban Assault – mix strategii czasu rzeczywistego i strzelanki pierwszoosobowej, Grand Prix Legends – wyścigi Formuły 1 od Sierry oraz RTS MechCommander rozgrywany w świecie BattleTech (seria MechWarrior). Uwagę zwraca także gra Small Soldiers. To tytuł z bodajże najgorszą możliwą oceną: 1/10. Poprawcie mnie, jeśli się mylę, ale nie kojarzę by SS przyznał niższą ocenę: 0/10 czy też 0,5/10.

Przeglądając ten egzemplarz Secret Service moją uwagę zwróciły jeszcze trzy artykuły. Pierwszy z nich to zapowiedź Heroes of Might & Magic III (którego premiera nastąpi już za pół roku – 28 lutego 1999), gdzie autor skupił się na różnicach w stosunku do drugiej części. Następny tekst to kolejny przykład jak musieliśmy sobie radzić bez dostępu do zasobów globalnej sieci: na 4 stronach dr Baton upchnął całą solucję do Final Fantasy VII. Oczywiście była ona bardzo zwięzła i dawała graczom jedynie zarys czynności, jakie należy wykonać by ukończyć grę. Na dokładne rozwiązanie tak ogromnej gry, cały ponad stustronicowy numer magazynu mógłby nie wystarczyć. I ostatni, moim zdaniem, warty wspomnienia artykuł to powrót po niemal półrocznej przerwie kącika konsolowego. Jedną z dwóch stron poświęcono newsom ze świata a na tej drugiej mogliśmy przeczytać trzy mini-recenzje, po jednej grze na każdą z ówcześnie najpopularniejszych konsol: Tekken 3 na PlayStation (ocena: 10/10), Azel: Panzer Dragoon Saga na Saturna (ocena: 9/10) i Banjo-Kazooie na Nintendo 64 (ocena: 9/10).

Pełne wydanie zarchiwizowane w serwisie archive.org: Secret Service #60

Grand Theft Auto V #00

Grand Theft Auto V

17 września 2013

10 lat to z jednej strony szmat czasu. Z drugiej jednak, wydaje się jakby to było wczoraj… Dokładnie dekadę temu na naszych konsolach Xbox 360 i PlayStation 3 zagościło Grand Theft Auto V. Brałem udział w wielu dyskusjach na temat serii GTA i z tego co zauważyłem, fani dzielą się na dwa obozy: jedni wielbią czwórkę, dla innych była ona krokiem wstecz w stosunku do San Andreas i dopiero przy piątce Rockstar Games zrehabilitowało się i wydało grę, która zaspokoiła ich oczekiwania. Ja należę zdecydowanie do tych drugich. Swoimi spostrzeżeniami dotyczącymi Grand Theft Auto IV dzieliłem się już przy okazji 14 rocznicy premiery.

Piątka natomiast trafiła idealnie w mój gust. Ogromna i różnorodna mapa, mnóstwo pobocznych misji i te momenty z głównego wątku, które już na zawsze zostają w pamięci gracza. Mam na myśli konkretnie dwie misje: „Marriage Counseling” w której przy użyciu pickupa demolujemy dom zbudowany na wzgórzach oraz „By the Book”, gdzie musimy wydobyć informacje od więźnia torturując go w najrozmaitszy sposób. Szczerze przyznam, że żaden z takich fragmentów czwórki nie utkwił mi w pamięci. Poza tym, wprowadzenie trzech bohaterów, zamiast jednego protagonisty, był w moim guście totalnym strzałem w dziesiątkę. Możliwość przełączania postaci w dowolnym momencie plus trzy, jakże odmienne, historie bohaterów to dla mnie jeden z największych atutów dzisiejszego jubilata.

Dziś Grand Theft Auto V to przede wszystkim GTA Online, na którym Rockstar trzepie niesamowitą kasiorę sprzedając wirtualną walutę. Tryb multiplayer, kiedyś będący jedynie dodatkiem (zadebiutował 2 tygodnie po premierze), dziś jest dostępny jako oddzielny produkt w sklepach Sony i Microsoft na najnowszą generację konsol. Złośliwi gracze wypominają Rockstar Games, że zamiast zrobić coś nowego i wydać wreszcie szóstą część GTA, nic tylko odgrzewają kotleta na trzecią już generację konsol z kolei. Z jednej strony mają rację, ale z drugiej… kiedyś Todd Howard z Bethesdy wypowiedział znamienne słowa odnośnie Skyrima: „Jeśli chcecie, byśmy przestali wydawać porty na kolejne sprzęty, przestańcie je kupować”. I te słowa idealnie pasują do GTA V.

// screenshoty ze Steama, grafiki z oficjalnej strony Rockstar Games