Archiwa tagu: Dreamcast

Worms: Armageddon #00

Worms: Armageddon

29 stycznia 1999

Ćwierć wieku temu Team 17 dostarczyło trzecią część gry o wojowniczych robakach: Worms Armageddon. Początkowo planowano ją wydać pod tytułem Wormageddon i miał być to dodatek do drugiej odsłony serii. Ostatecznie, chyba patrząc na ogrom zmian w stosunku do poprzedniczki, wydawca zdecydował się sprzedać nowe robale jako oddzielny produkt i z perspektywy czasu można stwierdzić, że była to dobra decyzja. Armageddon przez wielu jest uważany za najlepszą część serii i wielokrotnie pojawiał się w różnych zestawieniach gier wszech czasów.

// screenshoty ze sklepów GOG, Steam oraz z oficjalnej strony Team 17

Pixel #30 (10/2017) - okładka

Pixel #30 (10/2017)

Październik 2017

Styczniowy kącik prasowy zakończę najmłodszym z prezentowanych dotychczas magazynów, co nie znaczy, że jest mi mniej bliski. Wręcz przeciwnie, trzydziesty numer Pixela z października 2017 roku to dla mnie zupełnie wyjątkowy egzemplarz, gdyż tutaj właśnie ukazał się mój pierwszy artykuł. Taki z prawdziwego zdarzenia, nie kilka linijek tipsów do gry, o których pisałem tydzień temu. A ze wszystkim wiąże się następująca anegdota.

Cała historia zaczęła się od wrzucenia na pixelową grupę na Facebooku kilku fotek z salonu gier VR w Tokio. Zaraz potem odezwał się do mnie Micz, redaktor naczelny magazynu, czy nie chciałbym napisać artykułu do kolejnego numeru, w którym opisałbym swoje przeżycie. Onieśmielony zgodziłem się i zapamiętałem jedynie, że mam dostarczyć kilka zdjęć, podpisy i „2k tekstu”. Wysłałem do wglądu wszystkie zdjęcia jakie porobiłem, by sobie redakcja wybrała a po dwóch czy trzech dniach, jeszcze przed opuszczeniem Japonii pierwsza wersja tekstu była gotowa.

Odpowiedź od Micza nadeszła dość szybko i brzmiała mniej więcej tak: „Michał, nie mam pojęcia co teraz zrobić. Wyszło naprawdę ciekawie i nawet wielu poprawek nie trzeba. Problem z tym, że zarezerwowałem Ci jedną stronę. Miałeś napisać 2k tekstu a tam jest 15 tysięcy znaków. Dodam, że przy naszym layoucie to jakieś 7-8 stron. Trzeba będzie to skrócić.” I tak dowiedziałem się (bo nie śmiałem wcześniej spytać), że „2k tekstu” oznacza artykuł na dwa tysiące znaków, a nie słów. Pierwsza wersja oczywiście się zachowała i pewnie ją tutaj kiedyś wrzucę.

Co do samego Pixela, w dziale Loading, oprócz najważniejszego w nim artykułu „VR Zone” zamieszczonego na 17. stronie, możemy także przeczytać o świeżutkiej wówczas książce Blake’a J. Harrisa „Wojny Konsolowe”. Premierą miesiąca było Destiny 2, której zrecenzowania podjął się Murmur. W rubryce Najlepsza Gra na Świecie Michał R. Wiśniewski dogłębnie przeanalizował grę Flashback. Zaś na stronach Secret Level Krzysztof Żołyński podjął temat ostatniej konsoli Segi, potocznie zwanego „makaronem”, Dreamcasta. Całość uzupełniają świetne, jak zwykle, felietony legend polskiego dziennikarstwa growego, m. in. Borka i Alexa a także, znanego z prowadzenia teleturnieju „Koło Fortuny” Wojciecha Pijanowskiego. Niestety, papierowe wydanie #30 numeru Pixela już się rozeszło, ale w sklepiku wydawcy nadal możecie nabyć PDFa.

// artykuły załączam dzięki uprzejmości wydawnictwa Idea Ahead

Sonic Adventure #00

Sonic Adventure

23 grudnia 1998

25 lat temu ukazał się Sonic Adventure – pierwsza część przygód maskotki Segi na najnowszą konsolę Sega Dreamcast (która całkiem niedawno również obchodziła ćwierćwiecze). Jednocześnie była to pierwsza odsłona serii gier z niebieskim jeżem w roli głównej, której akcja toczyła się w pełni trójwymiarowym świecie. Tytuł został bardzo dobrze przyjęty zarówno przez recenzentów, jak i przez graczy. Zaś około 2,5 miliona egzemplarzy sprawiło, że Sonic Adventure zajmuje pierwsze miejsce na liście najlepiej sprzedających się gier na Dreamcasta.

// screenshoty i tapety z materiałów promocyjnych Segi

Sega Dreamcast #00

Sega Dreamcast

27 listopada 1998

25 lat temu Sega wypuściła na rynek Dreamcasta – konsolę, która miała zadecydować o być albo nie być firmy na rynku gier wideo. Całe przedsięwzięcie, jak wiemy, ostatecznie okazało się porażką, pomimo początkowo dość dobrej sprzedaży i pomimo faktu, że „makaron” zdobył rzeszę wiernych fanów. Sega zniknęła z mapy producentów sprzętu, ale na szczęście dość szybko odnalazła się w nowej rzeczywistości jako wydawca gier. Niedługo po zakończeniu produkcji i wsparcia dla Dreamcasta największe hity z portfolio niebieskich zaczęły ukazywać się na sprzęcie dotychczasowej konkurencji: PlayStation 2 i GameCube.

  • Sega Dreamcast - Godzilla Generations - cover

Cztery tytuły startowe nowej konsoli, które ukazały się tego samego dnia to:

  • Godzilla Generations – gra akcji, w której jako Godzilla i inne potwory niszczymy japońskie miasta
  • July – powieść wizualna, gdzie zadaniem gracza jest rozwiązanie zagadki zamachów bombowych sprzed kilku lat
  • Pen Pen TRiIceLon – wyścigi przypominające triathlon, w których sterujemy pingwinopodobnymi stworzeniami zwanymi Pen Pen
  • Virtua Fighter 3tb – nowa odsłona flagowej serii bijatyk Segi, port z automatów dodający tryb Team Battle

// zdjęcia sprzętu z domeny publicznej oraz sklepów internetowych

Postal 25th anniversary

Postal

14 listopada 1997

Ćwierć wieku kończy dziś seria Postal. Tego dnia, w 1997 roku ukazała się pierwsza część będąca, w przeciwieństwie do trzech kolejnych odsłon, nie FPSem ani TPP, a strzelanką z widokiem izometrycznym. Niemal od razu stała się ulubioną pozycją nie tyle graczy, co wszelkich organizacji walczących z grami wideo i uważających je za źródło całego zła na naszej planecie. Może i nawet częściowo mieli racje, bo w pierwszym Postalu nie chodzi o nic innego, jak o wyeliminowanie z kolejnych planszy jak największej ilości żywych istot.

Jako główny bohater, Postal Dude, udajemy się w różne miejsca z typowo amerykańskiego krajobrazu: park przyczep campingowych, farma, baza wojskowa i tam dokonujemy masakry bogu ducha winnych ludzi. W pierwotnej wersji, zwieńczeniem wszystkich poziomów była szkoła podstawowa. I pomimo faktu, że wszystkie bronie okazywały się być zupełnie nieszkodliwe dla dzieci, a nasz bohater ostatecznie kończył w psychiatryku, producent zadecydował o usunięciu tego etapu w kolejnych wersjach gry.

Postal Dreamcast

Z ciekawostek, obecnie Postal nie tylko jest dystrbuowany jako freeware (można go pobrać za darmo z GOGa lub Steama), ale także kod gry został upubliczniony przez studio Running With Scissors. Deweloperzy zapowiedzieli to w 2015 roku, stawiając warunek, że ktoś obieca napisać port gry na Dreamcasta. Twórcy Postala słowa dotrzymali rok później a wyzwania podjęło się studio WAVE Game Studios. Na premierę musieliśmy trochę poczekać, ale w czerwcu tego roku prace zostały ukończone i po 25 latach od premiery pierwotnej wersji retromaniacy trzymający jeszcze na strychach ostatnią konsolę Segi mogą odpalić na swym sprzęcie świeżutkiego GD-ROMa z nowym-starym Postalem.

// screenshoty i concept arty z oficjalnej strony Running With Scissors

SoulCalibur #01

SoulCalibur

30 lipca 1998

Jakby na zaprzeczenie moich słów z poprzedniego wpisu, że okres wakacji szkolnych to tak zwany okres ogórkowy, gdzie trudno o jakieś znaczące wydarzenie w branży gier, dziś obchodzimy 23 rocznicę premiery jednej z najwyżej ocenianych gier w historii. SoulCalibur, ze średnią ocen 98 w serwisie Metacritic, to ścisłe TOP5 wszech czasów i jednocześnie najlepsze mordobicie w tym zestawieniu. Wielokrotnie nagradzana tytułami gry roku, wielokrotnie umieszczana na listach „TOP X Games of All Time”, początkowo ukazała się „na automatach” w salonach gier arcade, by później stać się system-sellerem Segi Dreamcast.

Osobiście z SoulCaliburem po raz pierwszy spotkałem się w czasie wakacji w 1999 roku. Przebywałem wówczas na koloniach pod Bratysławą, a jedną z głównych atrakcji była wycieczka do Wiednia i wizyta w tamtejszym lunaparku na Praterze. Wszelkie karuzele, samochodziki, ani nawet kolejki górskie nie leżały w kręgu zainteresowań zbuntowanego szesnastolatka. Zamiast tego udaliśmy się kolegą do salonu gier. W dzieciństwie raczek nie byłem stałym bywalcem naszych swojskich mordowni, mieszczących się w wozach Drzymały, gdzie, przynajmniej w mojej okolicy, łatwiej było dostać w zęby i stracić żetony, niż w cokolwiek na poważnie zagrać. To, co ujrzałem w austriackiej stolicy, to była zupełnie inna jakość. Chyba nie skłamię, gdy powiem, że pierwszy raz wtedy ujrzałem tyle lśniących nowością maszyn, a każda z nich była inna, każda w charakterystycznym malowaniu tak, że z daleka było widać co to za gra, a nie tylko po zerknięciu we wbudowany telewizor.

Doskonale pamiętam, że przepuściliśmy wtedy całe kieszonkowe (a mieliśmy po 200 może 300 szylingów, czyli mniej więcej równowartość banknotu z Jagiełłą). Automatów do grania było całe mnóstwo, ale najbardziej w pamięci utkwiły mi trzy pozycje, dziwnym zbiegiem okoliczności wszystkie mocno związane z Segą: dwie własne produkcje: Sega Rally i House of the Dead 2, oraz właśnie SoulCalibur. Jedna gra kosztowała 10 lub (te lepsze) 20 szylingów, więc nietrudno się domyśleć, że dosyć szybko opróżniliśmy kieszenie. Głodni, spragnieni, nie mając już grosza na butelkę wody, czy drobną przekąskę spędziliśmy resztę wolnego czasu patrząc jak inni grają. Obaj mieliśmy wątpliwości, czy rodzice na pewno chceli, abyśmy tak wydali pieniądze. Jednak po latach stwierdzam, że było warto. Te wspomnienia zostają już na całe życie.

Po powrocie do kraju zacząłem wertować posiadane czasopisma, by dowiedzieć się czegoś więcej o SoulCaliburze, a że byłem wówczas szczęśliwym posiadaczem PSXa, szybko wszedłem w posiadanie prequela: Soul Blade. Mając na uwadze, że gra została opublikowana przez Namco, a więc wydawcę jednoznaczenie kojarzonym w tamtych czasach z konsolą Sony (serie: Tekken, Ridge Racer, Time Crisis), z niecierpliwością wyczekiwałem informacji o porcie SoulCalibura na szaraka. Jakież było moje zdziwienie, gdy okazało się, że nie dość, że nie zostanie on wydany na pierwsze PlayStation, to jeszcze Namco zostało podkupione przez konkurencję i SoulCalibur stał się exclusivem ich nowej konsoli. Z czasem zapomniałem o tym tytule na dobre 20 lat i dopiero teraz, przy okazji rocznicy, miałem okazję do niej powrócić. Z ręką na sercu przyznaję, że gra nie straciła nic ze swej pierwotnej grywalności. Bijatyki nigdy nie były moim ulubionym gatunkiem, a jednak wciągnąłem się porządnie na dwa weekendy i to pomimo faktu, iż grałem sam vs AI. Z przyjemnością zobaczyłbym jakiś remaster z polepszoną grafiką, wydany na dzisiejsze konsole. Istnieje co prawda możliwość odpalenia go na nowych Xboksach, ale jest to stary port, jeszcze z czasów trzystasześćdziesiątki i niedostępny poza konsolami Microsoftu.

// screenshoty własne z wersji na Dreamcasta uruchomionej za pomocą emulatora Redream