Star Fox #01

Star Fox

21 lutego 1993

30 lat temu ukazał się tytuł demonstrujący maksymalne możliwości graficzne SNESa, a właściwie wykraczający poza nie, ale o tym za chwilę. Tego dnia w ojczyźnie Nintendo premierę miał Star Fox, w regionie PAL wydany nieco później jako Starwing. Gra to typowy rail-shooter, w której wcielamy się w asa lotnictwa – lisa o imieniu Fox McCloud. Ten, wraz z ekipą innych zwierzęcych bohaterów, stanowiących drużynę Star Fox Team broni odległego systemu planet Lylat przed obcymi siłami zasiadając za sterami myśliwca Arwing.

Mario Chip - Starwing
Mario Chip 1 – cartridge z gry Starwing

Star Fox to pierwsza gra 3D na stacjonarną konsolę Nintendo. SNES zupełnie nie był konsolą przystosowaną do wykonywania skomplikowanych obliczeń niezbędnych do generowania trójwymiarowej grafiki. Dlatego każdy cartridge z grą zawierał specjalny układ Super FX, który odciążał konsolę i przejmował od niej zadania związane z renderowaniem wielokątów a także bardziej zaawansowanych efektów 2D. Star Fox był pierwszą grą Nintendo, w której zastosowano takie rozwiązanie a pierwsza wersja układu otrzymała nazwę „Mario Chip”. Później ukazało się kilka innych tytułów wykorzystujących Super FXa, jak na przykład: Doom czy też Super Mario World 2: Yoshi’s Island.

// screenshoty z serwisu MobyGames

Crysis 3 #01

Crysis 3

19 lutego 2013

10 lat temu premierę miała trzecia, i póki co ostatnia, część serii Crysis. W grze wcielamy się w znanego z poprzednich części Laurence’a „Propheta” Barnesa, aczkolwiek po raz pierwszy mamy okazję pokierować jego losami. Akcja gry toczy się w 2047 roku, a więc 24 lat po wydarzeniach z drugiej części. Ponownie wdziewamy Nanokombinezon i zostajemy rzuceni w wir wydarzeń na terenie już nie do końca miejskiej dżungli Nowego Jorku. Naszym zadaniem będzie stawienie czoła obcej rasie Seph a także korporacji Cell, która sprawiła, że cały Manhattan przykryła gigantyczna kopuła mająca chronić pozostałości pozaziemskiej cywilizacji.

Jak zwykle w przypadku produkcji Cryteka gra była nie tylko niezłym FPSem, ale także swoistą demonstracją możliwości silnika CryEngine i jednym z najładniejszych pierwszoosobowych strzelanek swoich czasów. Jednocześnie, w przypadku wersji PC-towej, stała się wyznacznikiem na najbliższe miesiące jak powinna wyglądać konfiguracja gamingowego komputera. Jeśli Crysis na nim się nie zacinał, to wiadomo było, że sprzęt uciągnie wszystko.

// screenshoty z oficjalnej strony EA, sklepu xbox.com oraz z serwisu MobyGames

Świat Gier Komputerowych #62 (02/1998) - okładka

Świat Gier Komputerowych #62 (02/1998)

Luty 1998

Świat Gier Komputerowych nie był moim ulubionym magazynem. Kupiłem chyba tylko jeden numer. Nie pamiętam który to był, ale głównym powodem zakupu był dołączony booster demonstracyjny Magic: the Gathering. ŚGK czytałem sporadycznie; tak jak wspomniałem w jednym z poprzednich wpisów, często wymienialiśmy się ze znajomymi już przeczytanymi numerami czasopism. Z tym większą ciekawością zajrzałem na archive.org, aby odświeżyć wspomnienia, a może raczej dowiedzieć się co mnie ominęło.

Lutowy numer wydany okrągłe 25 lat temu to kwintesencja 1998 roku. Właściwie co drugi opisywany tytuł to hit, który z nostalgią wspominamy nawet dziś, po tylu latach. Najlepsze oceny zebrały: Blade Runner, The Curse of Monkey Island, Wing Commander: Prophecy oraz amigowe OnEscapee (14/15 gwiazdek); Grand Theft Auto, Myth: the Fallen Lords, Atlantis: the Lost Tales, Shadows of the Empire oraz Shadow Warrior (13/15 gwiazdek). W dziale z poradami wcale nie jest gorzej: dostaliśmy opisy takich hitów jak: Blood Omen: Legacy of Kain, Shadows over Riva, MDK i oczywiście Quake 2. Całości dopełnia klimatyczny plakat z megahitem od idSoftware.

Moją uwagę zwrócił fakt, że w Świecie Gier Komputerowych bardzo mocno trzymała się Amiga, pomimo faktu, że była wówczas już praktycznie martwą platformą. Inne magazyny, które do tej pory przybliżałem w kąciku prasowym albo całkowicie przerzuciły się na gry PC-towe, albo wręcz poszły krok dalej, w stronę zyskujących popularność konsol Sony PlayStation, Sega Saturn i Nintendo 64. Nie było to jedyne zaskoczenie. Po lekturze tego numeru, uświadomiłem sobie, że tak modne obecnie określenie „Retro” w odniesieniu do gier komputerowych funkcjonowało już ćwierć wieku temu. ŚGK miał regularną rubrykę poświęconą starszym 8- i 16-bitowym tytułom. W numerze z lutego 1998 przedstawiono: Advanced Destroyer Simulator oraz Paper Boy’a.

Pełne wydanie zarchiwizowane w serwisie archive.org: Świat Gier Komputerowych #62

X-Wing #01

X-Wing

15 lutego 1993

O symulatorze lotu imperialnego myśliwca TIE Fighter pisałem w zeszłym roku. Dziś natomiast wrócimy pamięcią do lutego 1993 roku, gdyż wtedy, a więc okrągłe 30 lat temu, ukazał się X-Wing – pierwszy z serii symulatorów ze świata Gwiezdnych Wojen. Akcja gry toczy się równolegle z Nową Nadzieją, czyli czwartym epizodem filmu George’a Lucasa. Wcielamy się w niej w młodego pilota Rebelii, który za sterami myśliwców A-Wing, Y-Wing i tytułowego X-Winga toczy gwiezdne potyczki z siłami Imperium. W ostatnia misji podstawowej wersji gry, już jako Luke Skywalker, stoimy przed zadaniem zniszczenia Gwiazdy Śmierci. X-Wing otrzymał dwa rozszerzenia: Imperial Pursuit i B-Wing dodające nowy statek a także kolejne misje łączące fabularnie czwartą i piątą część filmu.

// screenshoty ze sklepów Steam i GOG

Command & Conquer: Generals #00

Command & Conquer: Generals

11 lutego 2003

Trudno w to uwierzyć, ale w dniu dzisiejszym mija już 20 lat od premiery Command & Conquer: Generals. Była to pierwsza gra z serii (nie licząc strzelanki FPS Renegade), której akcja toczyła się w pełnym trójwymiarze, a także pierwsza, która nie została stworzona przez Westwood. Może zabrzmi to kontrowersyjnie (pamiętajmy jednak, że po przejęciu przez Electronic Arts studio nie było już tym samym, które stworzyło pierwsze C&C i pierwszego Red Alerta), ale w grze widać powiew świeżości oraz inspiracje rozwiązaniami powszechnymi w RTSach wydanych przez konkurencyjny Blizzard. Każdy z budynków ma swoją własną kolejkę produkcji jednostek, zamiast jednej wspólnej jak było dotychczas. Po raz pierwszy też możemy ulepszać nasze jednostki, a za wszystko płacimy z góry, zamiast powolnego drenowania naszych zasobów w trakcie konstrukcji, rekrutowania czy upgrade’ów.

W Command & Conquer: Generals otrzymaliśmy do wyboru trzy frakcje: wojska amerykańskie, armię chińską i GLA, czyli wzorowanych na Al-Kaidzie terrorystów. Każda ze stron otrzymała złożoną z siedmiu misji kampanię dla pojedynczego gracza. Wydany pół roku później dodatek Zero Hour wprowadził szereg udoskonaleń, nowe jednostki i nową kampanię dla każdej ze stron. Niestety, gry nie da się już obecnie nabyć w żadnym ze sklepów. A szkoda, bo pomimo narzekania zagorzałych fanów poprzednich części C&C (takie głosy z resztą zawsze się znajdą), Generals sprzedało się całkiem przyzwoicie i oceny w branżowych serwisach także zdobyło głównie pozytywne. Sequela też się nie doczekaliśmy, mimo iż został zapowiedziany i prace nad niby były w toku.

Dla mnie Command & Conquer: Generals to bardzo sentymentalna pozycja. Był to ostatni tytuł, w którego grałem na multi ze znajomymi, przed nastaniem ery rozgrywek online przez internet, a więc w starym dobrym stylu LAN-Party. Nigdy co prawda nie brałem udziału w dużych imprezach na kilkudziesięciu czy choćby kilkunastu graczy. W moim przypadku sprowadzało się to do spotkania z max 2-3 kumplami w mieszkaniu jednego z nas i łączeniu komputerów najpierw kablem null-modem (w tym przypadku niestety można było grać tylko 1 na 1). Potem, gdy karty sieciowe stały się standardowym elementem każdej płyty głównej, już bardziej profesjonalnie łącząc urządzenia po LANie za pomocą switcha.

// screenshoty i grafiki koncepcyjne z serwisu MobyGames

CD-Action #21 (02/1998) - okładka

CD-Action #21 (02/1998)

Luty 1998

CD-Action to obecnie najstarsze, nadal wydawane czasopismo o grach wideo. W trakcie niemal 27 lat istnienia wielokrotnie zmieniało właścicieli i swoją formułę. Początkowo jako jeden z pierwszych magazynów oferowało płytę CD dodawaną do każdego numeru (stąd nazwa). Liczba płyt rosła, z czasem CD zmieniły się w DVD. Pełne wersje dodawane do CD-Action stały się w naszym kraju sposobem na legalne budżetowe granie. Niejednokrotnie magazyn kupowało się z powodu dołączonej gry, a nie tak po prostu do poczytania. W 2018 roku zrezygnowano z dodawania nośników optycznych a zamiast tego otrzymywaliśmy zdrapkę z kodem Steam, zaś dwa lata później pismo całkowicie zostało pozbawione elektronicznych dodatków. Obecnie ukazuje się jako kwartalnik. A o czym redaktorzy pisali ćwierć wieku temu?

Podobnie jak w dotychczas wspomnianych tytułach prasowych z 1998 roku, najgorętszą pozycją numeru był Quake 2, oceniony na 9/10. Tu należy zauważyć, że CD-Action nieco spóźniło się w stosunku do konkurencji: zarówno Reset, jak i Secret Service recenzowały go w numerze styczniowym. Nie była to jedyna „dziewiątka” w numerze. Taką ocenę otrzymało jeszcze kilka tytułów, aczkolwiek w moim odczuciu większość z nich to pozycje dziś raczej zapomniane: FIFA 98: Road to World Cup, I-War, Warhammer Epic 40000: Final Liberation, G-Police, Riven – The Sequel to Myst oraz F1 Racing. I dziwi brak wśród nich drugiej części przygód Lary Croft – Tomb Raider 2 został oceniony zaledwie na 7/10.

Ale, ale… CD-Action to oczywiście również płyty CD i pełne wersje gier. Hitem numeru była nasza swojska chodzona bijatyka Franko. Oprócz niego na krążkach znalazły się: strategia Pacific Island oraz gra logiczno-zręcznościowa Pipemania. Na okładce widzimy napis „5 pełnych wersji” – stawkę uzupełniają dwa programy użytkowe: antywirus AntiVirenKit a także przeglądarka Internet Explorer 4.0. Swoją drogą, pamiętacie jeszcze czasy, gdy narzędzie do przeglądania stron internetowych nie było najważniejszym elementem całego systemu operacyjnego? Ba, nie znajdowało się na nim domyślnie i trzeba się było mocno nakombinować, aby je pobrać.

Pełne wydanie zarchiwizowane w serwisie archive.org: CD-Action #21

Panzer Dragoon Saga #01

Panzer Dragoon Saga

29 stycznia 1998

Ćwierć wieku temu na rynku japońskim ukazała się jedna z najlepiej ocenianych gier na Segę Saturn – Panzer Dragoon Saga (w ojczyźnie nosząca tytuł: Azel Panzer Dragoon RPG). W przeciwieństwie do dwóch poprzednich tytułów z serii Panzer Dragoon, nie jest to rail-shooter a jRPG. Była to jedna z ostatnich dużych produkcji na tę konsolę, gdyż w 1998 roku Saturn, szczególnie poza Japonią był już praktycznie martwym sprzętem. Z tego też powodu, mało brakowało, by gra w ogóle nie ukazała się na zachodnim rynku.

Nigdy nie miałem Saturna, w latach dziewięćdziesiątych, podobnie jak reszta mojego podwórka byłem #TeamPSX. Moim pierwszym i jak do tej pory jedynym sprzętem od Segi jest Mega Drive Mini. Po cichu liczę, że wkrótce doczekamy się zminiaturyzowanych wersji zarówno Saturna, jak i Dreamcasta. Jest duża szansa, że Panzer Dragoon Saga jako produkcja własna Segi, zostałaby na takiej mini-konsolce umieszczona.

Byłby to miły ukłon w stronę graczy, albowiem legalne nabycie tego tytułu jest obecnie bardzo utrudnione. RPG został wydany tylko raz, w edycji premierowej. Wkrótce potem Sega widząc, że przegrywa rynek z Sony, przerzuciła wszystkie zasoby na produkcję Dreamcasta i gier na niego. Jednocześnie, będąc uznawana za jedną z najlepszych gier na tę konsolę, po dziś dzień jest obiektem pożądanym przez kolekcjonerów. O ile japońską wersję można nabyć w rozsądnej cenie kilkudziesięciu dolarów, o tyle wersje angielskojęzyczne na aukcjach chodzą już powyżej tysiąca.

// screenshoty z serwisu MobyGames

Gambler #50 (01/1998) - okładka

Gambler #50 (01/1998)

Styczeń 1998

Był taki okres w późnej podstawówce, że czytałem niemal wszystkie pisma o grach. Oczywiście nie kupowałem ich, na tyle nie pozwalało skromne kieszonkowe. W paczce kumpli z klasy rozdzieliliśmy między siebie różne tytuły dostępne na rynku i po przeczytaniu wymienialiśmy się. Mnie przypadł Gambler (którego kupowałem równolegle najpierw z Top Secretem a po jego upadku z Secret Service). Lubiłem ten magazyn, zwłaszcza jego żółte strony, gdzie oprócz cheatów i tipsów mieściły się rubryki rożnych „klubów”: RPGów, FPSów, strategii, symulacji, gier sportowych, ale przede wszystkim Diskeditor Dream Team, czyli rubryka wynosząca cheatowanie na nieco wyższy poziom. Zamiast wpisywania kodów w trakcie rozgrywki, objaśniano jak edytować save’y lub pliki konfiguracyjne, by zwiększyć ilości zasobów, odblokować niedostępne plansze czy przedmioty.

W styczniu 1998, a więc dokładnie 25 lat temu, ukazał się jubileuszowy, pięćdziesiąty numer Gamblera. Tytuł gry miesiąca przyznano nieco dziś zapomnianemu RPGowi Lands of Lore: Guardians of Destiny, którego recenzował Jacek Piekara, obecnie bardziej kojarzony jako pisarz fantasy, autor Cyklu Inkwizytorskiego o przygodach Mordimera Madderdina, niż jako redaktor magazynów o grach. Patrząc na inne recenzje, bardzo zdziwiły mnie oceny niektórych tytułów. Gry, które uważam za naprawdę przyzwoite i w które sporo się wówczas zagrywałem: Total Annihilation, oraz Star Wars: Shadows of the Empire otrzymały zaledwie 65% i 69%. Natomiast taki Take No Prisoners, o którym już zupełnie świat zapomniał i który w innych magazynach otrzymywał noty właśnie w okolicach 7/10, w Gamblerze był drugim najlepszym tytułem tego numeru i z oceną 85% otrzymał odznakę wyróżnienia.

Przeglądając Gamblera po raz pierwszy po dobrych 20 latach zdziwiła mnie jedna rzecz. Zawsze miałem ten tytuł za czasopismo stricte PC-towe, w przeciwieństwie do takiego Secret Service, gdzie zwłaszcza po premierze na polskim rynku PSXa, Saturna i Nintendo 64 kącik konsolowy był ważną rubryką. Tymczasem, porównując te dwa tytuły i to dokładnie z tego samego roku i tego samego miesiąca widzę, że w SSie czysto konsolowa była cała jedna strona (plus dwie, jeśli liczyć do tego Kombat Korner), zaś w Gamblerze aż dziesięć. Pamięć już nie ta, ale może ma to związek z faktem, że mniej więcej wtedy wydawca Secret Service przeniósł nie-pecetowe treści do nowego magazynu NEO.

Pełne wydanie zarchiwizowane w serwisie archive.org: Gambler #50

Secret Service #53 (01/1998) - okładka

Secret Service #53 (01/1998)

Styczeń 1998

Moje „Top 3” czasopism o grach z lat 90-tych zamyka „Secret Service”, aczkolwiek kolejność jest zupełnie przypadkowa. Każde z nich cenię tak samo, każde z innego powodu. Z Secret Service moja przygoda trwała najdłużej. Pierwszy egzemplarz, jaki nabyłem to #36 z czerwca 1996 roku i kupowałem aż do samego końca: 60 numerów przez pięć i pół roku. Wydanie sprzed ćwierć wieku – #53 ze stycznia 1998 ma dwa tematy przewodnie. Pierwszy z nich to recenzja Quake’a 2, zakończona oceną 10/10. Czy słuszna? Moim zdaniem jak najbardziej. Wszystkie trzy pierwsze Quake’i zasługują na dziesiątkę. Są to zupełnie inne gry, ale każda z nich na swój sposób jest bliska ideałowi i nawet teraz po tylu latach z przyjemnością do nich wracam.

Numer pełen jest również rozmaitych symulatorów: od rekreacyjnego Flight Unlimited 2, przez osadzony w realiach wojny na Półwyspie Koreańskim Sabre Ace, oraz futurystyczny space-sim I-War, aż po (nawet w dzisiejszych czasach uchodzący za) supernowoczesny F-22 Raport. Najlepszym, według redaktorów, okazał się Longbow 2 – symulacja śmigłowca szturmowego AH-64 Apache, nieformalnie okrzyknięta przez recenzenta symulatorem roku 1997. W przeciwieństwie do Resetu ze stycznia 1998, redaktorzy Secret Service przynawali oceny ciut bardziej zachowawczo. Pomijając maksymalną notę Quake’a 2, pojawiły się tylko dwie „dziewiątki”: wspomniany wcześniej Longbow 2, oraz pierwszy MMORPG z prawdziwego zdarzenia, czyli Ultima Online. W numerze pojawia się kilka innych dziewiątek, ale są to tytuły z poradnikowego działu „W Imadle”, recenzowane wcześniej.

Przeglądając po 25 latach ten numer SS, moją uwagę zwrócił jeden artykuł z zapowiedzi, dotyczący gry Prey. Na początku 1998 roku, niemal 3 lata od pierwszych wzmianek o tym tytule wydawało się, że jest on bliski ukończeniu. Redaktorzy zapowiadali, że gra „ukaże się prawdopodobnie dopiero pod koniec 1998 roku”. Jak potoczyły się losy tej produkcji? Doskonale wiemy – Prey został wydany dopiero w 2006 roku i dla mnie był jednym z pierwszych tytułów, jakie ogrywałem na Xboksie 360. Co więcej, artykuł w SSie jest pełen delikatnych prztyczków w stronę id Software dotyczących innowacji FPSów, nad jakimi (wówczas) 3D Realms pracowało. I tu znów chichot historii – finalna wersja Prey’a używała zmodyfikowanego silnika id Tech 4 (znanego z Dooma 3), zaś kilka lat później prawa do tytułu przejęła Bethesda i tym samym wszystko trafiło pod skrzydła jednego właściciela – ZeniMax.

Pełne wydanie zarchiwizowane w serwisie archive.org: Secret Service #53