Archiwa tagu: arcade

Flappy Bird #01

Flappy Bird

24 maja 2013

10 lat temu w Apple’owym AppStorze pojawiła się dość niepozorna gra, stworzona przez wietnamskiego programistę o nazwisku Dong Nguyen. Przez pierwsze kilka miesięcy była jedną z tysięcy aplikacji, jakie każdego dnia trafiają do sklepu z oprogramowaniem na iPhone’y. Wszystko zmieniło się w styczniu 2014 roku, gdy PewDiePie, jeden z najsłynniejszych YouTuberów w historii, zdecydował się zrecenzować Flappy Bird na swoim kanale.

Od tego momentu popularność wietnamskiej gry wystrzeliła w kosmos. Aplikacja momentalnie stała się najczęściej pobieranym tytułem w Stanach Zjenoczonych, Chinach i w wielu innych lokalizacjach. U szczytu popularności autor zarabiał 50 tys. dolarów dziennie na wyświetlanych reklamach. A mimo to w lutym 2014 zdecydował się skasować grę ze sklepów Apple i Google. Jak przyznał Nguyen w wywiadzie dla Forbesa, jego ideą było stworzenie prostej gry pozwalającej na zrelaksowanie się w kilka minut. Zauważył jednak, że Flappy Bird stał się na tyle wciągający a wręcz uzależniający, że uznał to za problem i najlepiej byłoby, aby Flappy Bird zniknął na zawsze.

Oryginalny Flappy już nigdy więcej się w sklepach nie pojawił, ale zostały one wręcz zalane przez mniej lub bardziej udane klony. Dziś natomiast można sobie taką imitację ściągnąć z GitHuba, samemu skompilować i wgrać na smartfona.

// screenshoty z serwisu MobyGames

NBA Jam #01

NBA Jam

kwiecień 1993

Mniej więcej 30 lat temu, w kwietniu 1993 roku do salonów gier trafiły pierwsze automaty od Midway z grą NBA Jam. Szalona koszykówka 2 na 2, której cechą rozpoznawczą były wyskoki na kilka metrów w górę, ogniste piłki, płonące kosze i dość luźne podejście do zasad gry. W późniejszym czasie gra trafiła pod strzechy, została wydana między innymi na konsole Sega Mega Drive, Nintendo SNES a jej ulepszona wersja Tournament Edition także na PC, Atari Jaguar i Sony PlayStation. Na silniku kolejnej odsłony NBA Jam Extreme powstała także gra towarzysząca filmowi Space Jam, w której oprócz Michaela Jordana mogliśmy zagrać Królikiem Bugsem, Kaczorem Daffym, czy też Diabłem Tasmańskim Tazem.

// screenshoty własne z emulatora MAME

Tekken 3 #01

Tekken 3

26 marca 1998

Tekken 3 to chyba moja ulubiona część serii o turnieju żelaznej pięści. Była to moja druga (po Rage Racer) gra, jaką dostałem na PlayStation. I jednocześnie jeden z tych tytułów, do których wracałem najczęściej. W ogóle z posiadania PSXa w końcu lat 90-tych mam trzy wspomnienia: mecze z bratem w FIFĘ 98 i World Cup 98, przejeżdżanie licencji i wyścigów wspólnymi siłami w Gran Turismo 1 i 2, oraz okładanie się po mordach w trzecim Tekkenie. Dziś mija 25 lat od premiery domowej wersji Tekkena 3 (na konsolę PSX właśnie) na japońskim rynku. Wersja na automaty była dostępna w salonach arcade już niemal od roku, natomiast posiadacze szaraka z Europy musieli uzbroić się w cierpliwość jeszcze do września.

// screenshoty własne zrobione na PlayStation Classic

Pong #01

Pong

29 listopada 1972

Jak zauważył jeden z moich znajomych (dzięki Patryk), dziś przypada „pierwsza poważna «pięćdziesiątka» jeśli idzie o tytuły gier”. Tego dnia w salonach arcade po drugiej stronie Atlantyku zadebiutował Pong. Tytuł, o którym słyszał niemal każdy, kto zetknął się na dłuższą chwilę z grami wideo. Nie była to oczywiście pierwsza gra, już znacznie wcześniej mieliśmy stworzone po godzinach przez pracowników laboratoriów naukowych hobbystyczne takie jak: Tennis for Two czy Space War.

Pong #02

Od kilku miesięcy w sklepach dostępna była też pierwsza domowa konsola do gier Magnavox Oddyssey a także automat arcade z grą Computer Space. Żaden z tych produktów nie przebił się jednak do tzw. mainstreamu i udało się to dopiero maszynie stworzonej przez Atari. W ciągu najbliższego roku firma z Sunnyvale ledwo wyrabiała się z produkcją automatów, rozpoczęła się też ekspansja na inne kontynenty. Na rynki amerykański, europejski i japoński trafiło 8 tysięcy automatów.

Pong #03
Pong Arcade Cabinet

Ruszyła lawina, której nie dało się zatrzymać przez najbliższe 10 lat, aż do wielkiego kryzysu gier wideo na początku lat 80-tych. Inni producenci zaczęli kopiować pomysł Atari, który swoją drogą również nie był oryginalny, gdyż bazował na grze Table Tennis ze wspomnianej wcześniej konsoli Odyssey. Co bardziej kreatywni programiści tworzyli coraz to nowsze i bardziej pomysłowe gry. Okoliczne bary a niedługo potem dedykowane salony gier zaczęły zapełniać się okoliczną młodzieżą, a według miejskich legend na rynku zaczęło brakować ćwierćdolarówek i monet stujenowych.

Mario Bros. #01

Mario Bros.

9 września 1983

Pierwsza gra z hydraulikiem Mario w roli głównej? Część z Was z pewnością odpowie Super Mario Bros, w którego zagrywaliśmy się wszyscy na Pegasusie i który z czasem urósł do miana legendy. Niestety, nie będzie to prawidłowa odpowiedź. Czemu z resztą się dziwić, skoro po otworzeniu oficjalnej strony Nintendo otrzymujemy obrazek z tej właśnie pozycji, wydanej w 1985 roku na NESa. Nawet producent nie pamięta, lub nie chce pamiętać, że to wcale nie była pierwsza gra z Mario w tytule. Palma pierwszeństwa należy się grze (a właściwie grom, ale o ty za chwilę) Mario Bros, której domowa edycja została wydana 39 lat temu na (jakże by inaczej) Famicoma w Japonii.

Czasy, gdy konsola, komputer lub inne urządzenie do elektronicznej rozrywki zawitało pod każdym dachem miały dopiero nadejść, nawet w najbardziej uprzemysłowionych regionach świata. Producenci gier na pierwszym miejscu stawiali wówczas salony gier z maszynami arcade i to właśnie tam, Mario Bros ukazał się kilka miesięcy wcześniej, w czerwcu 1983 roku. Były to też czasy, gdy Nintendo nie zamknęło się jeszcze w swoim ekosystemie i wydawało gry na konkurencyjne platformy. Oprócz automatów arcade i Famicoma/NESa, Mario Bros ukazał się także na: Atari 2600/5200/7800, małym 8-bitowym Atari, Commodore 64, Amstradzie CPC, ZX Spectrum a także na lokalnych japońskich 8-bitowcach NEC PC-88 i Fujitsu FM-7.

Wspomniałem we wstępie, że Mario Bros to gry (a nie gra), w których Mario po raz pierwszy stał się tytułowym bohaterem. W marcu tego samego roku, a więc trzy miesiące wcześniej ukazała się zupełnie niezwiązana, choć nosząca ten sam tytuł, edycja kieszonkowej konsolki Game & Watch Multi Screen, w której bracia Luigi i Mario pracują w rozlewni i przenoszą palety z butelkami pomiędzy taśmociągami aż po załadunek na ciężarówkę. Na zakończenie warto przypomnieć, że Mario Bros wcale nie był też pierwszą grą, w której mogliśmy zobaczyć wąsatego hydraulika i na początku wcale nie nazywał się on Mario, ale do tego wrócimy przy innej okazji.

// screenshoty własne zrobione na NESie Mini

Mortal Kombat 4 #01

Mortal Kombat 4

24 czerwca 1998

Dziś niestety będzie krótko i zwięźle. Przygotowywałem się do tego wpisu, zakupiłem dzisiejszego jubilata w jakiejś promocji na GOGu, planowałem porządnie ograć, by sprawdzić, jak gra trzyma się po tylu latach. Niestety, mój komputer trafił do serwisu. Ostatnie dni gwarancji, problemy z baterią i po krótkiej diagnozie udało się załatwić wymianę na nową. Ale ja nie o tym miałem. Dziś mijają 24 lata, odkąd pod strzechy trafił Mortal Kombat 4, pierwsza próba przeniesienia kultowego mordobicia w trzeci wymiar, z pewnością podyktowana popularnością takich tytułów jak Tekken czy Virtua Fighter. Co prawda gra była dostępna już od kilku miesięcy w salonach gier, ale właśnie 24 czerwca 1998 roku trafiła na PlayStation, zaś kilka dni później na komputery PC.

Po tylu latach niewiele już pamiętam. Wiem, że toczyliśmy z bratem boje na kanapie przed telewizorem. Jednak dużo więcej czasu pojedynkowaliśmy się w Tekkenie 3, Battle Arena Toshinden, czy też Soul Blade. Niby to był stary dobry Mortal, ze znanymi z poprzednich części wojownikami, jak również niemałą grupą nowych postaci. Miał także to, za co do tej pory tę serię kochaliśmy: mnóstwo krwi i fatality. Jednak, mimo iż sporo zagrywałem się w pierwsze trzy części, ta odsłona nie przyciągnęła mnie na dłużej a jednocześnie, aż do dziesiątki, pozostała ostatnim Mortalem, w którego grałem. Do tej pory, gdy najdzie mnie ochota wirtualnie obić komuś twarz, najchętniej sięgam po jeden z najstarszych, w pełni dwuwymiarowych tytułów.

// screenshoty z serwisu MobyGames

Double Dragon #01

Double Dragon

22 kwietnia 1987

35 lat temu w japońskich salonach gier zagościły maszyny arcade z Double Dragon, nową grą od Technōs Japan. Automaty szybko stały się niezwykle popularne, plasując się w czołówce najpopularniejszych tytułów tamtego roku. Według wielu źródeł Double Dragon rozpoczął złoty okres chodzonych bijatyk i dziś trudno sobie wyobrazić, jak potoczyłyby się losy tego gatunku, czy też w ogóle gier wideo, bez świętej trójcy beat’em upów: Double Dragon, Streets of Rage, oraz Final Fight. Po ogromnym sukcesie w salonach gier, Double Dragon został przeportowany niemal na wszystkie ówczesne platformy: od Atari 2600, C64 i ZX Spectrum, przez NESa, Amigę, DOS, aż po handheldy: GameBoy’a i Atari Lynx. A to i tak jakaś połowa wszystkich sprzętów, na których można zagrać w dzisiejszego jubilata.

C64 - kaseta #51
uliczna walka karate z ładną grafiką

W młodości nie bywałem zbyt częstym gościem w swojskich wozach Drzymały wypełnionych maszynami do gier. W naszym osiedlowym przybytku dzieciak z wczesnej podstawówki raczej nie miał czego szukać. Starsi „koledzy” z przyjemnością pomagali odciążyć kieszenie z nadmiaru żetonów. Z perspektywy czasu trochę tego żałuję, bo sporo ciekawych tytułów mnie ominęło, ale w Double Dragon akurat grałem na Commodore 64. Mam bardzo mgliste wspomnienia z tego okresu mojego obcowania z grami wideo, ale bijatykę od Technōs pamiętam dość dobrze, bo była jedną z moich ulubionych gier na tym sprzęcie.

// screenshoty własne z wersji na NESa

Hub Zero Dubai - Resident Evil #01

Resident Evil – Hub Zero Dubai

22 marca 1996

Zwykle widzimy się w piątki, ale dziś wyjątkowo spontaniczna wrzutka z okazji 26. urodzin najpopularniejszej serii gier w klimatach survival-horror. Tym razem nie będę rozwodził się nad samą grą, a podyskutować o Resident Evil (a.k.a. Bio Hazard) możecie na zaprzyjaźnionym blogu Kocigraj.

Z mojej strony chciałbym podzielić się mini galerią z niestniejącego już w swej pierwotnej postaci Hub Zero Dubai – połączenia salonu gier arcade, VR i krytego parku rozrywki, który miałem okazję odwiedzić 4 lata temu. Jedną z atrakcji był rail shooter w świecie Resident Evil. I to dosłownie „rail”, gdyż po labiryncie poruszaliśmy się siedząc w wagoniku a do zombiaków strzelaliśmy ze świetlnych pistoletów.

Tak jak wspomniałem na początku, wpis powstał na pełnym spontanie, bez żadnego przygotowania, po wizycie na blogu Kocigraj. Nie jestem w stanie na szybko znaleźć czy to miejsce rozrywki dalej istnieje. Na pewno w pewnym momencie przenieśli się i nieco zmienili nazwę The Arcade By Hub Zero. Zaglądając na strony i powiązane profile w sieciach społecznościowych niby wszystko działa, ale najnowsze aktualizacje mają niemal rok.

// zdjęcia własne

Tekken 5 #01

Tekken 5

25 lutego 2005

Lubię od czasu do czasu zagrać w jakieś mordobicie. Lubię, ale nie umiem. Nigdy nie miałem cierpliwości do wyćwiczenia ciosów dla poszczególnych postaci, nauczenia się combosów, opracowania kontr i strategii przeciwko konkretnym oponentom. Niezależnie od tytułu, prędzej czy później moje granie kończy się mashowaniem przycisków, co zazwyczaj wystarcza na przeciwnika sterowanego przez komputer na najniższym poziomie trudności. Jednak w starciu z żywym graczem, najczęściej otrzymuję solidne bęcki.

Jakiś czas temu ogrywałem megahit z Dreamcasta: Soulcalibur, a ostatnio w ręce wpadł mi inny tytuł od Namco, albowiem dziś mija 17 lat odkąd do napędów posiadaczy PlayStation 2 trafił Tekken 5. Co ciekawe, gra w wersji konsolowej najpierw została wydana w Ameryce Północnej oraz Australii i Oceanii, a dopiero później na rodzimym rynku Namco. Aczkolwiek należy wspomnieć, że Japończycy mieli do dyspozycji ten tytuł już od kilku miesięcy w salonach gier arcade.

Za czasów świetności PS2 nie miałem w ogóle styczności z tą konsolą. Z tym większym zaciekawieniem, odkrywam teraz nieznane mi perełki z tamtego okresu elektronicznej rozrywki. Spędziłem z Tekkenem 5 dobrych kilkanaście godzin i muszę przyznać, że jestem oczarowany jak dawniej wydawano gry. Mordobicie od Namco jest wręcz kwintesencją tego, co dostawaliśmy przed czasami cyfrowej dystrybucji, zanim twórcy gier odkryli, że dany produkt można podzielić na kilka(-naście) części i sprzedać go nam tyleż samo razy.

Na płycie znajduje się nie jedna a właściwie pięć gier. Oprócz głównego produktu otrzymujemy chodzoną bijatykę Devil Within. Jej przejście zajęło mi dobre kilka godzin i to na najłatwiejszym poziomie trudności. Gdyby dodać możliwość wyboru postaci (w tej wersji dostępny jest wyłącznie Jin), oraz multiplayer w co-opie, w dzisiejszych czasach Namco spokojnie mogłoby to sprzedawać jako zupełnie oddzielny tytuł w pełnej cenie. Ponadto, mamy do dyspozycji tryb Arcade History, gdzie znajdują się trzy pierwsze części w wersji na automaty.

Z jednej strony dystrybucja cyfrowa to cholerna wygoda. Grę możemy zakupić w każdym momencie i za kilka minut już mieć ją uruchomioną. Nie trzeba jeździć po sklepach, szukać, który z nich akurat ma dany tytuł na stanie, albo zamawiać przez internet i czekać nie wiadomo ile, by listonosz zjawił się z paczką. Z drugiej jednak strony, trochę tęsknię do czasów, gdy gra, która trafiała na rynek była w 100% ukończona. Możliwość patchowania wprowadził pierwszy Xbox. Wcześniej nie było przebacz, jeśli tytuł trafił do tłoczni, już nic nie dało się zmienić.

// screenshoty własne