Archiwa tagu: bijatyki

King of Fighters '94 #00

King of Fighters ’94

25 sierpnia 1994

30 lat mija dziś od premiery King of Fighters ‘94, pierwszej części serii mordobić od SNK, początkowo przeznaczonych na automaty arcade oraz konsole Neo Geo. W grze udostępniono postacie z wcześniejszych bijatyk SNK: Fatal Fury i Art of Fightning, a także bohaterów innych franczyz, jak np. Ikari Warriors lub Psycho Soldier. Sukces King of Fighters ‘94 spowodował, że przez 10 następnych lat SNK wypuszczało nową odsłonę z kolejnym rokiem w tytule. Później seria była odświeżana mniej lub bardziej regularnie, a na dzień dzisiejszy ostatnią jest King of Fighters XV wydany 2,5 roku temu.

// screenshoty własne oraz z serwisu MobyGames

Super Smash Bros. #00

Super Smash Bros.

21 stycznia 1999

Ćwierć wieku temu gracze w Japonii otrzymali na Nintendo 64 grę Super Smash Bros. Była to pierwsza z liczącej dziś 5 części serii kreskówkowych bijatyk, w której możemy kierować absolutnym miksem przeróżnych postaci, jakie kiedyś gościły na platformach Nintendo (i nie tylko). W obchodzącym dziś jubileusz tytule, do wyboru było co prawda jedynie 12 bohaterów z serii własnych Nintendo, takich jak: Mario, Zelda, Pokémon czy Donkey Kong. Jednak w najnowszej części Super Smash Bros. Ultimate na Switchu gracze mogą kontrolować blisko setkę postaci z 40 franczyz, należących także do innych producentów gier, np. Castlevania, Final Fantasy, Fire Emblem, Metal Gear, Street Fighter, Tekken a nawet Minecraft i Sonic.

// screenshoty z serwisu MobyGames

Mortal Kombat II #00

Mortal Kombat II

listopad 1993

Okiem gracza listopad to chyba najlepszy miesiąc w roku. Wtedy właśnie pojawia się najwięcej nowych gier oraz sprzętów, bo wszyscy wydawcy i producenci chcą dostarczyć towar przed świątecznym szałem zakupów. Wspominając wszystkie konsole oraz gry, jakie ukazały się te dziesięć, kilkanaście czy dwadzieścia kilka lat temu, umknął mi jeden, ale za to jak ważny tytuł. Głownie chyba z tego powodu, że dokładna data premiery jest niejasna, a wszystkie źródła podają jedynie: listopad 1993.

30 lat temu Midway zaprezentował automat z grą Mortal Kombat II. Ed Boon i spółka przyjęli dość zachowawcze podejście do sequela, oferując to co gracze pokochali w pierwszej części, tylko więcej, bardziej i z jeszcze większą ilością krwi. Dodano nowe postacie, usprawniono podstawowe uderzenia i kopnięcia, wojownicy otrzymali też nowe specjalne ciosy oraz wykończenia.

Dla mnie Mortal Kombat II był pierwszym, w którego grałem w domu na swoim komputerze i to przy nim spędziłem chyba najwięcej czasu z całej serii. Jedynkę znałem z głównie z wizyt u kolegów, którzy mieli Amigę, bo sam miałem zbyt słabego PC-ta, by zdołał ją uruchomić. Jednak na dwójkę to ja zapraszałem do siebie kolegów i pojedynkowaliśmy się bez joysticków na jednej klawiaturze.

// screenshoty własne z wersji arcade

Virtua Fighter #00

Virtua Fighter

październik 1993

Dość ważna premiera miała miejsce w październiku 1993 roku. Mimo szczerych chęci nie udało mi się znaleźć dokładnej daty dziennej, zatem dziś ostatnia okazja, by o tym wydarzeniu wspomnieć. 30 lat temu do japońskich salonów gier trafiły automaty z grą Virtua Fighter, a więc pierwszym trójwymiarowym mordobiciem w historii. Dziś gra wygląda mocno archaicznie; brak tekstur, wielokąty widoczne gołym okiem, ale ktoś musiał przetrzeć ślady, by gry wyglądały tak jak dzisiaj!

// screenshoty własne

Samurai Shodown #01

Samurai Shodown

11 sierpnia 1993

Co do dokładnej daty premiery bijatyki Samurai Shodown pojawia się wiele nieścisłości. Z pewnością gra zadebiutowała w 1993 roku, najpierw na automatach, następnie w krótkim odstępie czasu na konsoli Neo Geo. W salonach gier Samurai Shodown zagościł według jednych źródeł w lipcu, według innych w sierpniu. Natomiast dokładnie 30 lat temu, 11 sierpnia 1993 roku (tutaj już nie ma żadnych wątpliwości) gracze w Japonii mogli podłączyć cartridge’a do swoich domowych sprzętów.

Z czasem powstały liczne porty na większość popularnych sprzętów: SNESa, Segę Mega Drive/Genesis, Game Boy’a, Game Gear a później również Sony PlayStation. Dziś nie ma problemu, by klasyczne wydanie pierwszej odsłony serii ograć na Steamie, dowolnej współczesnej konsoli a nawet telefonie czy tablecie pod kontrolą Androida oraz iOS.

// screenshoty ze sklepów: Nintendo, PlayStation, Steam oraz Apple AppStore

Tekken 3 #01

Tekken 3

26 marca 1998

Tekken 3 to chyba moja ulubiona część serii o turnieju żelaznej pięści. Była to moja druga (po Rage Racer) gra, jaką dostałem na PlayStation. I jednocześnie jeden z tych tytułów, do których wracałem najczęściej. W ogóle z posiadania PSXa w końcu lat 90-tych mam trzy wspomnienia: mecze z bratem w FIFĘ 98 i World Cup 98, przejeżdżanie licencji i wyścigów wspólnymi siłami w Gran Turismo 1 i 2, oraz okładanie się po mordach w trzecim Tekkenie. Dziś mija 25 lat od premiery domowej wersji Tekkena 3 (na konsolę PSX właśnie) na japońskim rynku. Wersja na automaty była dostępna w salonach arcade już niemal od roku, natomiast posiadacze szaraka z Europy musieli uzbroić się w cierpliwość jeszcze do września.

// screenshoty własne zrobione na PlayStation Classic

Prawo Krwi #01

Prawo Krwi

11 listopada 1995

104 lata temu Polska odzyskała niepodległość po grubo ponad wieku nieobecności na mapach świata. Ten niezwykle ważny dla historii naszego kraju dzień jest także na swój sposób obchodzony w giereczkowej branży. GOG co roku przygotowuje specjalne oferty na tytuły wywodzące się z naszego kraju, a czasem do akcji włącza się także Steam. I na Koyomi nie mogłoby być inaczej, w dzisiejszym wpisie musiał zagościć tytuł wywodzący się z naszej ojczyzny. W 77. rocznicę zakończenia pierwszej wojny światowej na Amigę ukazało się Prawo Krwi.

Jest to chodzona bijatyka napisana przez studio MyysArt, w skład którego wchodzili aktywni członkowie polskiej sceny amigowej, zaś wydana przez dobrze dziś wszystkim znany Techland. Gra powstała mniej więcej w tym samym czasie co trzecia odsłona Mortal Kombat i była reklamowana jako jego polski odpowiednik. Pamiętacie słynne hasło z Gambleriady? „Wyrzuć MORTAL KOMBAT 3! Postaw na Polaków!” Jeśli chodzi o styl graficzny, to rzeczywiście można odnaleźć analogię. Oba tytuły zawierają digitalizowane postacie powstałe przez zeskanowanie i wykorzystanie do stworzenia klatek animacji zdjęć zrobionych aktorom.

Na tym jednak podobieństwa się kończą. W serii Mortal Kombat pojedynkujemy się z jednym przeciwnikiem, czy to żywym, czy też kontrolowanym przez komputer. Prawo Krwi natomiast nawiązuje stylem rozgrywki do takich klasyków jak Double Dragon, Final Fight czy Cadillacs & Dinosaurs. Jest to zatem tzw. beat’em up, gdzie naszym zadaniem jest przejście kolejnych poziomów z lewej strony ekranu w prawo i pokonanie licznych wrogów, by na końcu każdego levelu stoczyć walkę z bossem. Mało tego, część poziomów przenosi nas do widoku pierwszoosobowego, a inne skupiają się na pościgach samochodowych z lotu ptaka à la pierwsze GTA.

Oceny w prasie były zaskakująco wysokie, zwykle mocna siódemka (chociaż taki Gambler mocno zaszalał i wystawił 90%). Nie zapominajmy jednak, że były to czasy, gdy za sam fakt bycia polską grą dodawano tak ze 2 punkty. Według recenzentów Prawo Krwi bardzo wciągało, ale tylko na moment. Po dłuższej chwili rozgrywka stawała się powtarzalna, monotonna i po prostu nudna. Niewątpliwie zaletą gry była jej cena. Podczas gdy Mortal Kombat 3 kosztował 189 złotych, Prawo Krwi zaledwie 36 PLNów.

// screenshoty z serwisów MobyGames, Lemon Amiga oraz własne

Mortal Kombat 4 #01

Mortal Kombat 4

24 czerwca 1998

Dziś niestety będzie krótko i zwięźle. Przygotowywałem się do tego wpisu, zakupiłem dzisiejszego jubilata w jakiejś promocji na GOGu, planowałem porządnie ograć, by sprawdzić, jak gra trzyma się po tylu latach. Niestety, mój komputer trafił do serwisu. Ostatnie dni gwarancji, problemy z baterią i po krótkiej diagnozie udało się załatwić wymianę na nową. Ale ja nie o tym miałem. Dziś mijają 24 lata, odkąd pod strzechy trafił Mortal Kombat 4, pierwsza próba przeniesienia kultowego mordobicia w trzeci wymiar, z pewnością podyktowana popularnością takich tytułów jak Tekken czy Virtua Fighter. Co prawda gra była dostępna już od kilku miesięcy w salonach gier, ale właśnie 24 czerwca 1998 roku trafiła na PlayStation, zaś kilka dni później na komputery PC.

Po tylu latach niewiele już pamiętam. Wiem, że toczyliśmy z bratem boje na kanapie przed telewizorem. Jednak dużo więcej czasu pojedynkowaliśmy się w Tekkenie 3, Battle Arena Toshinden, czy też Soul Blade. Niby to był stary dobry Mortal, ze znanymi z poprzednich części wojownikami, jak również niemałą grupą nowych postaci. Miał także to, za co do tej pory tę serię kochaliśmy: mnóstwo krwi i fatality. Jednak, mimo iż sporo zagrywałem się w pierwsze trzy części, ta odsłona nie przyciągnęła mnie na dłużej a jednocześnie, aż do dziesiątki, pozostała ostatnim Mortalem, w którego grałem. Do tej pory, gdy najdzie mnie ochota wirtualnie obić komuś twarz, najchętniej sięgam po jeden z najstarszych, w pełni dwuwymiarowych tytułów.

// screenshoty z serwisu MobyGames

Double Dragon #01

Double Dragon

22 kwietnia 1987

35 lat temu w japońskich salonach gier zagościły maszyny arcade z Double Dragon, nową grą od Technōs Japan. Automaty szybko stały się niezwykle popularne, plasując się w czołówce najpopularniejszych tytułów tamtego roku. Według wielu źródeł Double Dragon rozpoczął złoty okres chodzonych bijatyk i dziś trudno sobie wyobrazić, jak potoczyłyby się losy tego gatunku, czy też w ogóle gier wideo, bez świętej trójcy beat’em upów: Double Dragon, Streets of Rage, oraz Final Fight. Po ogromnym sukcesie w salonach gier, Double Dragon został przeportowany niemal na wszystkie ówczesne platformy: od Atari 2600, C64 i ZX Spectrum, przez NESa, Amigę, DOS, aż po handheldy: GameBoy’a i Atari Lynx. A to i tak jakaś połowa wszystkich sprzętów, na których można zagrać w dzisiejszego jubilata.

C64 - kaseta #51
uliczna walka karate z ładną grafiką

W młodości nie bywałem zbyt częstym gościem w swojskich wozach Drzymały wypełnionych maszynami do gier. W naszym osiedlowym przybytku dzieciak z wczesnej podstawówki raczej nie miał czego szukać. Starsi „koledzy” z przyjemnością pomagali odciążyć kieszenie z nadmiaru żetonów. Z perspektywy czasu trochę tego żałuję, bo sporo ciekawych tytułów mnie ominęło, ale w Double Dragon akurat grałem na Commodore 64. Mam bardzo mgliste wspomnienia z tego okresu mojego obcowania z grami wideo, ale bijatykę od Technōs pamiętam dość dobrze, bo była jedną z moich ulubionych gier na tym sprzęcie.

// screenshoty własne z wersji na NESa

Tekken 5 #01

Tekken 5

25 lutego 2005

Lubię od czasu do czasu zagrać w jakieś mordobicie. Lubię, ale nie umiem. Nigdy nie miałem cierpliwości do wyćwiczenia ciosów dla poszczególnych postaci, nauczenia się combosów, opracowania kontr i strategii przeciwko konkretnym oponentom. Niezależnie od tytułu, prędzej czy później moje granie kończy się mashowaniem przycisków, co zazwyczaj wystarcza na przeciwnika sterowanego przez komputer na najniższym poziomie trudności. Jednak w starciu z żywym graczem, najczęściej otrzymuję solidne bęcki.

Jakiś czas temu ogrywałem megahit z Dreamcasta: Soulcalibur, a ostatnio w ręce wpadł mi inny tytuł od Namco, albowiem dziś mija 17 lat odkąd do napędów posiadaczy PlayStation 2 trafił Tekken 5. Co ciekawe, gra w wersji konsolowej najpierw została wydana w Ameryce Północnej oraz Australii i Oceanii, a dopiero później na rodzimym rynku Namco. Aczkolwiek należy wspomnieć, że Japończycy mieli do dyspozycji ten tytuł już od kilku miesięcy w salonach gier arcade.

Za czasów świetności PS2 nie miałem w ogóle styczności z tą konsolą. Z tym większym zaciekawieniem, odkrywam teraz nieznane mi perełki z tamtego okresu elektronicznej rozrywki. Spędziłem z Tekkenem 5 dobrych kilkanaście godzin i muszę przyznać, że jestem oczarowany jak dawniej wydawano gry. Mordobicie od Namco jest wręcz kwintesencją tego, co dostawaliśmy przed czasami cyfrowej dystrybucji, zanim twórcy gier odkryli, że dany produkt można podzielić na kilka(-naście) części i sprzedać go nam tyleż samo razy.

Na płycie znajduje się nie jedna a właściwie pięć gier. Oprócz głównego produktu otrzymujemy chodzoną bijatykę Devil Within. Jej przejście zajęło mi dobre kilka godzin i to na najłatwiejszym poziomie trudności. Gdyby dodać możliwość wyboru postaci (w tej wersji dostępny jest wyłącznie Jin), oraz multiplayer w co-opie, w dzisiejszych czasach Namco spokojnie mogłoby to sprzedawać jako zupełnie oddzielny tytuł w pełnej cenie. Ponadto, mamy do dyspozycji tryb Arcade History, gdzie znajdują się trzy pierwsze części w wersji na automaty.

Z jednej strony dystrybucja cyfrowa to cholerna wygoda. Grę możemy zakupić w każdym momencie i za kilka minut już mieć ją uruchomioną. Nie trzeba jeździć po sklepach, szukać, który z nich akurat ma dany tytuł na stanie, albo zamawiać przez internet i czekać nie wiadomo ile, by listonosz zjawił się z paczką. Z drugiej jednak strony, trochę tęsknię do czasów, gdy gra, która trafiała na rynek była w 100% ukończona. Możliwość patchowania wprowadził pierwszy Xbox. Wcześniej nie było przebacz, jeśli tytuł trafił do tłoczni, już nic nie dało się zmienić.

// screenshoty własne