Crusaders of Might & Magic #00

Crusaders of Might & Magic

18 grudnia 1999

Końcówka lat 90-tych XX wieku to czas, gdy konsole piątej generacji i pierwsze akceleratory 3D otwierały nowe możliwości w grach wideo. Po sukcesie Tomb Raidera niemal każdy wydawca chciał stworzyć własną grę akcji z widokiem z trzeciej osoby. Wiele uznanych serii gier otrzymywało nowe odsłony w pełnym trójwymiarowym środowisku. Nie inaczej było z uniwersum Might & Magic. Wydana 25 lat temu przez The 3DO Company gra Crusaders of Might & Magic miała być innowacyjnym rozwinięciem znanej marki, ale ostatecznie okazała się dużym rozczarowaniem. Szumnie zapowiadany tytuł cierpiał na liniowość, niedopracowany system walki i liczne problemy techniczne. Mimo ciekawej fabuły i różnorodnych lokacji, gra nie zdobyła uznania nawet wśród najwierniejszych fanów świata Mocy i Magii.

Dokładnej daty premiery nie udało mi się ustalić ze 100% pewnością, bo praktycznie każde źródło podaje inny dzień.

// screenshoty ze sklepu GOG

Chernobylite (Switch)

13 grudnia 2024

Dziś, ponad 3 lata po premierze na PC i konsole stacjonarne, Chernobylite debiutuje wreszcie na Nintendo Switch. Tytułem wstępu dla graczy, którzy jeszcze nie mieli okazji zetknąć się z produkcją gliwickiego studia The Farm 51, mamy do czynienia z tytułem będącym istną mieszanką gatunków, którego akcja toczy się w postapokaliptycznej strefie wokół elektrowni atomowej w Czarnobylu. Początkowo gra wydaje się klasyczną strzelanką FPS, jednak szybko odkrywamy elementy horroru, survivalu, RPG, a nawet gry przygodowej z głęboką linią fabularną.

W grze wcielamy się w profesora Igora Chiminiuka. Naukowiec po trzech dekadach powraca na miejsce katastrofy reaktora jądrowego, z powodu coraz częściej nawiedzających go snów o dawnej ukochanej Tatianie Amalievie, z którą zaręczył się jeszcze przed wydarzeniami z kwietnia 1986 roku a tuż po nich zupełnie utracił kontakt. Innym motywem jest dokończenie badań nad czarnobylitem, tajemniczym minerałem, silnie radioaktywną substancją, którego właściwości Igor studiował przed laty. Bohater wyrusza do strefy wykluczenia z dwójką przyjaciół: Antonem i Igorem. Ten drugi będzie naszym przewodnikiem po niebezpiecznych terenach wokół Prypeci, ale już wkrótce do naszego zespołu będziemy rekrutować kolejne postacie. Cały czas będziemy musieli dbać o relacje pomiędzy naszymi towarzyszami. Z reguły, podejmowane przez nas decyzje spodobają się jednym, ale będą miały negatywny wpływ na innych stalkerów. A potrzebować będziemy większości z nich, bo nie każdy najemnik nadaje się do danego zadania.

Trzon rozgrywki stanowi eksploracja zony, gdzie większość czasu spędzamy z licznikiem Geigera oraz specjalnym skanerem otoczenia, który pomaga w zbieraniu surowców niezbędnych to tworzenia amunicji, racji żywnościowych, apteczek a także środków obniżających radiację i poprawiających stan psychiczny bohaterów. Kluczowym miejscem jest natomiast baza, którą zakładamy a następnie rozbudowujemy w starannie wybranej przez Igora kryjówce. To tutaj każdego ranka rozdzielamy ekwipunek, planujemy misje dla siebie i każdego z naszych towarzyszy, mając na uwadze zdobycie potrzebnych w danym momencie materiałów, jak również fakt, że na przeprowadzenie śledztwa i odkrycie tajemnicy stojącej za zniknięciem Tatiany mamy ograniczony czas. Wieczorem, gdy wszystkim stalkerom uda się wrócić do tymczasowego schronienia, wcielamy się w rolę detektywa, rozmawiamy z naszymi kompanami, rozwiązujemy zagadki starając połączyć się wskazówki, na które natknęliśmy się podczas całodniowego wypadu do zony. Wtedy także możemy wykorzystać zdobyte materiały i zbudować wygodniejsze łóżko, nowe laboratorium lub warsztat, a nawet strefy relaksu, by poprawić morale drużyny.

Oprócz wciągającej fabuły, syndromu jeszcze jednego dnia, w trakcie którego chce się znaleźć kolejne elementy układanki zbliżającej nas do ostatecznego rozwiązania zagadki, największą zaletą gry w wersji PC oraz na konsole PlayStation i Xbox była fenomenalna oprawa graficzna. Zespół The Farm 51 odwiedził strefę wykluczenia w Prypeci, aby osobiście doświadczyć klimatu postapokaliptycznego środowiska i przeprowadzić szczegółowe skanowanie terenu metodą fotogrametrii. Dzięki temu otrzymaliśmy bardzo realistyczne odwzorowanie okolic Czarnobylskiej Elektrowni Jądrowej. Czujemy się, jakbyśmy naprawdę tam byli a jednocześnie twórcom udało się zbudować atmosferę napięcia i wszechobecne wrażenie, że coś na nas zza rogu wyskoczy i zaatakuje. Mimo iż jumpscare’ów doświadczamy bardzo sporadycznie, to zawsze dwa razy będziemy się zastanawiać, czy na pewno chcemy w dany obszar się zapuścić.

Wracając jednak do oprawy audiowizualnej, na Switchu jest ona niestety zdecydowanie gorsza. Ale ciężko było oczekiwać, by na przenośnej konsoli o zdecydowanie mniejszej mocy, na dodatek liczącej już niemal 8 lat, wszystko wyglądało tak jak na stacjonarnych sprzętach obecnej generacji. W żaden sposób nie przeszkadza to jednak w rozgrywce a animacja jest płynna, bez wyraźnych spadków liczby klatek. Mieszane uczucia mam natomiast odnośnie udźwiękowienia. Z jednej strony otrzymujemy wspaniałą, nastrojową muzykę skomponowaną przez Mikołaja Stroińskiego, świetnie dopasowane efekty dźwiękowe: szelest liści, szum wody nad jeziorem, skrzypienie drzwi podczas eksploracji budynków. A z drugiej bardzo nierówno zagrane dialogi postaci. O ile Igor i Tatiana wypadają ponadprzeciętnie, to inni nasi towarzysze już gorzej. Zaś NPCe spotykani przypadkowo w zonie, czy też naukowcy, którzy udzielają informacji o katastrofie i życiu w ZSRR w trybie wycieczki po strefie brzmią sztywno i nad wyraz sztucznie. W trakcie gry na konsoli Nintendo natknąłem się na dość irytujący błąd, którego nie uświadczyłem na PlayStation i najprawdopodobniej związany jest z dostosowaniem gry do mniejszego ekranu i niższej rozdzielczości Switcha. Teksty momentami wydają się żyć swoim własnym życiem: wychodzą poza ramki, zasłaniają kluczowe elementy interfejsu, jak na przykład procent szans na powodzenie misji naszego towarzysza. Choć tu należy wspomnieć, że do recenzji otrzymałem przedpremierową wersję gry, zgłosiłem problem autorom i mam nadzieję, że w ostatecznej wersji, jaka dziś trafia do sprzedaży, został naprawiony.

Przechodząc do podsumowania, po kilku godzinach spędzonych ponownie w zonie, jestem zdania, że Chernobylite na Pstryku oferuje ten sam mroczny klimat, gęstą atmosferę i wspaniałą przygodę, co na większych sprzętach i to pomimo faktu, że grafika nie wygląda już tak spektakularnie. Kto powinien zainteresować się tą pozycją? Jeśli jeszcze nie miałeś styczności z produkcją The Farm 51 a Switch to Twój główny sprzęt do grania, zdecydowanie polecam. Jeśli, tak jak ja, już grałeś wcześniej na innej platformie i teraz z dala od domu chciałbyś ponownie udać się do czarnobylskiej strefy wykluczenia, wypróbować innych zakończeń fabuły lub zgłębić pominięte wątki, to także jest gra, którą warto się zainteresować. Jeżeli jednak masz w domu porządnego PC-ta lub konsolę obecnej generacji, poleciłbym jednak zagrać w Chernobylite stacjonarnie na kanapie lub fotelu przed dużym ekranem, bo widoki są nieziemskie.

// screenshoty własne

Wing Commander III: Heart of the Tiger #00

Wing Commander III: Heart of the Tiger

12 grudnia 1994

30 lat temu ukazał się Wing Commander III: Heart of the Tiger, space-sim, wydany przez Origin Systems i wyreżyserowany przez Chrisa Robertsa, który łączy dynamiczne walki kosmiczne z rozbudowaną fabułą opowiedzianą za pomocą sekwencji FMV (Full Motion Video). Gracz wciela się w rolę Christophera „Mavericka” Blaira, pilota Konfederacji walczącego z wrogo nastawioną rasą Kilrathi. W grze pojawia się wiele postaci, w które wcielili się znani aktorzy, m.in. Mark Hamill, Malcolm McDowell i John Rhys-Davies. Wing Commander III to pionier w łączeniu kinowej narracji z interaktywną rozgrywką, który zapisał się w historii gier jako jedna z najważniejszych produkcji lat 90. Wydany na aż czterech płytach CD był w swoim czasie jedną z największych, o ile nie największą, pod względem objętości grą na PC.

// screenshoty ze sklepu GOG

PlayStation Portable #00

PlayStation Portable

12 grudnia 2004

20 lat temu miała miejsce premiera PlayStation Portable. Pierwszy handheld od Sony zadebiutował w Japonii w cenie 19 800 jenów (ok. 600 ówczesnych złotych). Konsola oferowała zaawansowaną grafikę i jakość dźwięku, zbliżoną do stacjonarnych konsol PlayStation 2. Aczkolwiek uzyskano to kosztem dużo niższej rozdzielczości 4,3 calowego ekranu, porównując do obrazu generowanego przez większą siostrę. PSP korzystała z unikalnych nośników UMD (Universal Media Disc), które umożliwiały odtwarzanie nie tylko gier, ale także filmów oraz muzyki. Wsparcie łączności WiFi zapewniało możliwość gry wieloosobowej, przeglądanie internetu i korzystanie z wczesnej wersji PlayStation Store. Stan rozgrywki, jak również zakupione elektroniczne wersje gier zapisywane były na kartach Memory Stick Pro Duo, standardu znanego z aparatów cyfrowych Sony.

PlayStation Portable znalazło ponad 80 milionów nabywców, co wydaje się bardzo dobrym wynikiem. Jednak w tamtej generacji niepodzielnie rządziło Nintendo DS, których sprzedało się niemal dwukrotnie więcej. Ja swój egzemplarz kupiłem gdzieś pod koniec 2005 roku i przez kilka lat był to mój podstawowy sprzęt do grania. W tamtym czasie właśnie wyfrunąłem z rodzinnego gniazdka, często zmieniałem miejsce zamieszkania, przez co dość nieporęczne było posiadanie stacjonarnego sprzętu. Zaś laptop, którego używałem na studiach pozwalał na uruchomienie wyłącznie starszych tytułów. PSP do dziś jest cenione przez fanów gier retro, gdyż po wgraniu customowego firmware’u staje się kombajnem do emulacji starszych konsol i komputerów domowych.

W dniu japońskiej premiery, wraz z konsolą zadebiutowały następujące tytuły (zatem one również obchodzą dziś dwudzieste urodziny):
💿 Darkstalkers Chronicle: The Chaos Tower
💿 Ridge Racer
💿 Armored Core: Formula Front
💿 Everybody’s Golf
💿 Lumines: Puzzle Fusion
💿 Mahjong Fight Club

Gran Turismo 2 #00

Gran Turismo 2

11 grudnia 1999

Tego dnia, 25 lat temu, zadebiutowało Gran Turismo 2, sequel przełomowego hitu od Polphony Digital, który dał początek najpopularniejszej obecnie serii wyścigowej dostępnej na konsolach Sony PlayStation. Druga część zaoferowała w zasadzie to samo co pierwsze Gran Turismo, ale „bigger, better, and more badass”.

Gracze otrzymali do dyspozycji ponad 600 pojazdów od ponad 30 światowych producentów i to nie tylko super-samochodów pokroju Aston Martin, Saleen lub Venturi, ale również codziennych aut, marek znanych z ulic także naszych miast jak np. Citroen, Fiat, Toyota, czy też Volkswagen. Ścigać mogliśmy się na ponad 25 zróżnicowanych trasach, zarówno na rzeczywistych torach wyścigowych, trasach ulicznych, jak również po odcinkach rajdowych wiodących przez malownicze wiejskie drogi.

Podobnie jak w pierwszej części oprócz trybu symulacji, w którym od zera rozpoczynaliśmy karierę kierowcy wyścigowego, najpierw zdobywając licencje, by później brać udział w różnorodnych wyścigach a za wygraną walutę kupować i ulepszać samochody, dostępny był także tryb arcade, umożliwiający szybką rozgrywkę samemu lub na split-screenie ze znajdującym się tuż obok znajomym. Tę formę rozrywki również rozbudowano. Przede wszystkim, przeniesiono ją na drugą, oddzielną płytę. Dodatkowo jednak, oprócz kilkunastu dostępnych standardowo samochodów, mogliśmy korzystać także z tych, uzyskanych w trybie kariery. Dzięki temu, dwóch graczy mogło w bezpośrednim pojedynku zmierzyć się i porównać swoje auta.

Jeśli jeszcze z jakiegoś powodu nie dotarła do Was ta informacja, to przypominam, że w ramach obchodzonego 30-lecia konsoli PlayStation Sony wypuściło darmową grę My First Gran Turismo. Jest to rozbudowane demo na silniku najnowszej obecnie, siódmej części serii, w której ścigać możemy się po 3 torach, mając do dyspozycji 18 samochodów, a także zdobyć licencję wyścigową. Tytuł dostępny na PS4 i PS5.

// screenshoty z oficjalnej strony Gran Turismo oraz serwisu MobyGames

Planescape: Torment #00

Planescape: Torment

10 grudnia 1999

Ćwierć wieku mija dziś od dnia, gdy na sklepowych półkach pojawił się stworzony przez Black Isle Studios Planescape: Torment, jeden z najważniejszych komputerowych RPGów w historii. Osadzony w niezwykłym uniwersum Planescape, będącym częścią świata Dungeons & Dragons, wyróżnia się głęboką fabułą, nieszablonowym podejściem do mechanik RPG oraz filozoficznym charakterem.

Gracz wciela się w Bezimiennego, nieśmiertelnego bohatera cierpiącego na amnezję. Podczas wędrówki przez surrealistyczne krajobrazy Sigil i inne płaszczyzny egzystencji, Bezimienny stara się odkryć prawdę o swojej przeszłości, a także o naturze swojej nieśmiertelności. Na drodze spotyka barwną galerię postaci, takich jak ironiczny Morte, latająca czaszka, czy enigmatyczna kapłanka Annah. Rozgrywka skupia się na narracji, eksploracji i interakcji z postaciami, często stawiając wybory moralne nad walkę. Gra podkreśla wagę decyzji i ich konsekwencji, kwestionując tradycyjne podejście do bohaterstwa i zła.

Planescape: Torment to tytuł, który redefiniował narracyjne możliwości gier RPG, zdobywając uznanie zarówno graczy, jak i krytyków. Według wielu opinii do dziś uważany jest za jedną z najważniejszych pozycji w historii gatunku.

// screenshoty ze sklepu GOG oraz zarchiwizowanej oficjalnej strony gry

Tekken #00

Tekken

9 grudnia 1994

30 lat temu do japońskich salonów gier trafiły wyprodukowane przez Namco automaty z grą Tekken. Ta druga, po Virtua Fighterze od Segi, trójwymiarowa bijatyka wprowadziła unikalne sterowanie, w którym każdy z przycisków odpowiadał jednej kończynie postaci. Rozgrywka opierała się na dynamicznych starciach jeden na jednego, z wykorzystaniem szerokiego wachlarza ciosów, chwytów i kombinacji. Gracze mogli wcielić się w ośmiu dostępnych wojowników, z których każdy miał unikalny styl walki i motywacje fabularne. Tekken wyróżniał się realistyczną fizyką ruchu, szczegółową grafiką oraz muzyką podkreślającą klimat walk. Kilka miesięcy później gra trafiła na konsolę PlayStation, zaś jej sukces, zwłaszcza na domowym sprzęcie Sony, stał się fundamentem dla dalszego rozwoju serii i ugruntował jej miejsce w historii bijatyk.

// screenshoty z wersji na automaty z serwisu MobyGames

Star Wars: Knights of the Old Republic II - The Sith Lords #00

Knights of the Old Republic II

6 grudnia 2004

20 lat temu ukazała się kontynuacja doskonałego RPGa osadzonego w świecie Gwiezdnych Wojen: Knights of the Old Republic II – The Sith Lords. Akcja toczy się pięć lat po wydarzeniach z pierwszej części. Gracz wciela się w Meetrę Surik – Wygnaną Jedi, która straciła kontakt z Mocą i musi zmierzyć się z rosnącym zagrożeniem ze strony Sithów, będących na dobrej drodze, by zupełnie wyeliminować Zakon Jedi. Rozgrywka opiera się na systemie turowej walki, odkrywaniu własnej przeszłości oraz wyborach moralnych, które wpływają na relacje z towarzyszami i zakończenie historii. Gra oferuje złożone dialogi, wielowarstwowych bohaterów oraz mroczny klimat, podkreślający trudne wybory moralne i konsekwencje działań gracza. Knights of the Old Republic II początkowo ukazał się na konsoli Xbox, by nieco później otrzymać wersję na PC, zaś dziś dostępna jest także na Switcha i urządzenia mobilne Apple i Android.

// screenshoty ze sklepów Steam, GOG oraz Xbox

Karateka #00

Karateka

grudzień 1984

40 lat temu do sprzedaży trafił Karateka, pierwsza gra Jordana Mechnera, który później zdobył światową sławę jako twórca serii Prince of Persia. Tytuł przenosi gracza do feudalnej Japonii, gdzie wciela się on w mistrza karate, którego celem jest uratowanie porwanej księżniczki Mariko z rąk złowrogiego Akumy. Rozgrywka opiera się na pojedynkach jeden na jednego, w których precyzyjnie wymierzone ciosy i uniki decydują o zwycięstwie. Gra wyróżnia się płynną animacją postaci, osiągniętą dzięki zastosowaniu rotoskopii oraz prostą, lecz klimatyczną oprawą audiowizualną.

Po ciepło przyjętej premierze na Apple II, wkrótce powstały porty na właściwie wszystkie liczące się platformy 8-bitowe, a także na Atari ST i PC DOS. W sumie tytuł sprzedał się w ponad 500 tys. egzemplarzy. Nie jest to zły wynik nawet obecnie, zwłaszcza mając na uwadze, że Jordan stworzył Karatekę praktycznie w pojedynkę, łącząc kodowanie z nauką na Uniwersytecie Yale. Pamiętajmy jednak, że cztery dekady temu rynek gier wideo był nieporównywalnie mniejszy, ledwie kilka procent obecnego.

W żadnym z dostępnych źródeł nie odnalazłem dokładnej dziennej daty premiery Karateki. Skontaktowałem się z Jordanem Mechnerem, gdyż twórca znany jest ze skrupulatnego prowadzenie dzienników, które później nawet wydaje w postaci książek. Niestety, on również nie był w stanie podać konkretnego dnia. Ze swoich notatek odtworzył jedynie, że musiała mieć ona miejsce między 3 a 12 grudnia. Sam otrzymał swoją kopię 6-go grudnia a 13-go jeden ze sklepów w Nowym Jorku wyprzedał już wszystkie kopie, jakie pierwotnie zamówił. Co więcej, podkreślił także, że w tamtych czasach, zwłaszcza w przypadku małych niezależnych twórców, raczej nie istniało pojęcie „release day”. Sklepy wykładały towar na półki zaraz jak tylko go otrzymały. I wiadomo, że w tak dużym kraju jak USA dostawy w bardziej odległe rejony mogły być opóźnione nawet o kilka dni.

// screenshoty z serwisu MobyGames

My Sony PlayStation

PlayStation

Obchodów 30-lecia PlayStation ciąg dalszy. Na tę chwilę, po jednym dniu sprzedaży w Japonii, sto tysięcy graczy stało się posiadaczami „szaraka”. Wczoraj przedstawiłem garść suchych faktów i liczb, ale czytając posty, relacje i komentarze innych graczy, uświadomiłem sobie, że w moim wpisie zdecydowanie brakowało czegoś od siebie. Zatem dziś dogrywka.

PlayStation pojawiło się w moim pokoju późną wiosną 1997 roku, zaraz po obniżce rekomendowanej ceny dystrybutora do 649 zł. To nadal była kupa kasy, biorąc pod uwagę minimalne wynagrodzenie w wysokości 406 zł brutto. Ale wreszcie stała się ona nieco bardziej dostępna niż rok wcześniej, gdy oficjalnie na polskim rynku zadebiutowała w cenie 1599 zł. Na sprzęt Sony chorowałem od dłuższego czasu, jak większość moich ówczesnych rówieśników po lekturze Secret Service, gdzie w kąciku konsolowym Gulash wychwalał pod niebiosa nowy poziom rozrywki, jaki oferowały konsole. Do zakupu własnego egzemplarza przekonał mnie widok na żywo na łódzkiej giełdzie, bądź też na wystawie jakiegoś sklepu z elektroniką.

PlayStation nie przyszło łatwo, kosztowało sporo wyrzeczeń. Przez dobre kilka miesięcy odkładałem do skarbonki otrzymane na różne okazje oszczędności. Z pomocą przyszło też… Polskie Stronnictwo Ludowe. Będąca wówczas u władzy partia fundowała stypendia dla uzdolnionych dzieci ze wsi i małych miejscowości. Wychowałem się pod Łodzią i te kilkaset metrów, jakie dzieliły mój rodzinny dom od granicy drugiego wówczas najludniejszego miasta w Polsce, miało w tym przypadku ogromne znaczenie. Jako jednej z trzech osób w mojej podstawówce przyznano mi roczne stypendium w wysokości 200 zł miesięcznie. Ten zastrzyk gotówki znacznie przyspieszył realizację marzenia o własnej konsoli.

Pierwszą grą, jaką zakupiłem wraz z PSXem był Rage Racer. Wspominałem już o niej raz w rocznicowym artykule Ridge Racers, ale poświęcę jej jeszcze osobny wpis w przyszłości. Nie starczyło już niestety środków na kartę pamięci. Dlatego przez pierwsze kilka tygodni, konsola chodziła włączona non-stop, aby nie utracić progresu rozgrywki. Aż do pierwszej przerwie w zasilaniu, które w tamtych czasach zdarzały się dość często. Na szczęście niebawem przyszedł kolejny przekaz od PSLu i wreszcie mogłem dokupić oryginalną 15-blokową kartę pamięci od Sony. Przy kolejnej okazji natomiast udałem się do tego samego autoryzowanego salonu Sony na Piotrkowskiej, w którym kupiłem konsolę. Ram serwisanci wlutowali modchipa. Pełen świat gier na PlayStation wreszcie stanął otworem. Oprócz możliwości odtwarzania „kopii zapasowych”, PSX uzyskał także możliwość czytania gier z innych regionów. Dwie pierwsze płytki, które kupiłem spod lady od panów z salonu to Tekken 3 i Gran Turismo. Oba tytuły w wersji japońskiej, ale wtedy w ogóle to nie przeszkadzało.

Z PlayStation spędziłem wiele wspaniałych lat. Druga generacja zupełnie mnie ominęła, wtedy grałem głównie na PC. Później, z różnych powodów trafiłem do obozu zielonych nabywając Xboxa 360. Równolegle jednak posiadałem oba handheldy Sony: PSP i Vitę. 9 lat temu na półce pod telewizorem zawitało PlayStation 4, które towarzyszy mi do dziś. Piątka nadal w planach, ale w dalszym ciągu nie zdecydowałem się na zakup nadrabiając backlog z czwórki.