PC Shareware #1 (01/1994) - okładka

PC Shareware #1 (01/1994)

koniec 1994

Magazyn CD-Action zna chyba każdy miłośnik gier w Polsce. Jednak podejrzewam, że nie wszyscy pamiętają, iż nie był to pierwszy tytuł wrocławskiego wydawnictwa Silver Shark. Karierę na prasowym rynku zaczęli niecałe 30 lat temu dzięki magazynowi PC Shareware. Tematyką czasopisma były wszelkiego rodzaju programy użytkowe, czasem też gry a nieodłącznym elementem była dyskietka, na której zamieszczano wersje demonstracyjne kilku z opisywanych aplikacji.

PC Shareware kupowałem od samego początku. przez jakieś dwa lata, kiedy to jego miejsce na mojej półce zastąpiło CD-Action. W pierwszym numerze, który w kioskach ukazał się pod koniec 1994 roku, czytelnicy mogli przetestować: gry od Epic MegaGames Jill of Jungle oraz Brix, polski odpowiednik Norton Commandera – Foltyn Commander, konwerter jednostek miary Convert It a także rozwijany po dziś dzień program graficzny Paint Shop Pro, będący obecnie w rękach kanadyjskiej korporacji Alludo, do niedawna znanej jako Corel. Ponadto, na stronach magazynu opisano również m.in.: FPS od Epica Ken’s Labirynth, emulator Commodore 64 i edytor poziomów do Dooma.

Pełne wydanie zarchiwizowane w serwisie archive.org: PC Shareware #1

Sega European Grand Prix 1993 #06

Sega European Grand Prix 1993

W ubiegły weekend w Bahrajnie wystartował nowy, już 75. w historii, sezon Formuły 1. To chyba dobra okazja, aby wspomnieć o pewnym wyścigu najszybszej z serii wyścigów samochodowych, bardzo mocno związanym z tym co lubimy najbardziej, czyli z grami wideo. Właściwie powinienem był przytoczyć tę ciekawostkę w kwietniu zeszłego roku, bo akurat wtedy wypadała 30. rocznica tego wydarzenia, ale niestety dowiedziałem się o nim zaledwie kilka tygodni temu.

W Niedzielę Wielkanocną, 11 kwietnia 1993 roku, oczy wszystkich fanów Formuły 1 były zwrócone na Donington Park w angielskim hrabstwie Leicestershire, gdzie po raz pierwszy po siedmioletniej przerwie odbywało się Grand Prix Europy, oficjalnie nazwane „Sega European Grand Prix”. Był to trzeci wyścig w sezonie a po dwóch pierwszych w klasyfikacji generalnej przewodził legendarny kierowca z Brazylii Ayrton Senna zasiadający za sterami McLarena, plasując się przed dwoma największymi wówczas rywalami: Alainem Prostem i Damonem Hillem jeżdżącymi dla Williamsa.

Senna sobotnie kwalifikacje zakończył dość niefortunnie na czwartym miejscu za Prostem, Hillem i młodym, mało jeszcze znanym, ale obiecującym kierowcą z Niemiec Michaelem Schumacherem. Jednak to, co zrobił tuż po starcie przeszło do historii Formuły 1 i często nazywane jest najlepszym pierwszym okrążeniem w dziejach tego sportu. Krótko po tym, jak zgasły światła, jeszcze przed pierwszym zakrętem, Ayrton dał się wyprzedzić startującemu z piątej pozycji Austriakowi Karlowi Wendlingerowi z Saubera a przez chwilę wydawało się, że prześcignie go także kolega z zespołu Michael Andretti. Na drugim zakręcie jednak, Brazylijczyk zaczął odrabiać straty i pierwsze okrążenie zakończył na czele stawki. Nie licząc pobytów w pit-stopach na zmianę opon, prowadzenia nie oddał już do mety.

Stając na najwyższym stopniu podium Senna otrzymał trofeum w postaci maskotki tytularnego sponsora wyścigu Sonica. Zdjęcia zwycięzcy trzymającego puchar, którego sporą część zajmowało firmowe logo, obiegły świat. Trzeba przyznać, że był to majstersztyk marketingowców Segi, która wówczas była w samym środku toczonej z Nintendo Wojny Konsol. Przez długi czas uważano, że trofeum zaginęło, aż do 2018 roku, gdy oficjalny profil McLarena opublikował na Twitterze zdjęcie półki w magazynie. 12 czerwca 2020 Sonic zajął należne mu miejsce w gablocie z pucharami w siedzibie głównej firmy McLaren Technology Center.

F-19 Stealth Fighter #01

F-19 Stealth Fighter

Jeśli miałbym wskazać pierwszą grę, na punkcie której dostałem świra, z pewnością byłby to wydany w 1988 roku przez MicroProse symulator F-19 Stealth Fighter. W ogóle w latach 90-tych, w czasach podstawówki, byłem totalnie zakręcony na punkcie lotnictwa wojskowego. Jeśli tylko nie siedziałem przed komputerem ani nie biegałem za piłką na dworze, nałogowo sklejałem plastikowe modele. W bibliotekach regularnie pożyczałem i czytałem, czasem nawet po kilka razy, różne książki o samolotach. Po tylu latach już nie wiem od czego wszystko się zaczęło. Czy najpierw ojciec przyniósł od jakiegoś znajomego z pracy dyskietkę z F-19, czy też kupił mi na jakiś prezent model do sklejenia Ił-2m3 produkcji pruszkowskiego ZTS Plastyk.

F-19 Stealth Fighter to gra wydana przez ówczesnych mistrzów gatunku symulatorów MicroProse, której głównym projektantem był współzałożyciel firmy, legenda światowego gamedevu Sid Meier. Gracz zasiadał za sterami fikcyjnego, niewidzialnego dla radarów myśliwca amerykańskiej armii F-19. Żeby zrozumieć fenomen tej maszyny, należy nieco cofnąć się w czasie. Gdy zaczynają się prace nad grą, mamy mniej więcej połowę lat 80-tych. Żelazna kurtyna jeszcze nie opadła, zimna wojna trwa w najlepsze. Najnowsze technologie wojskowe są trzymane w tajemnicy zdecydowanie dłużej niż obecnie. Oficjalnie, niewykrywalny dla radarów samolot nie istnieje. F-117 Nighthawk, pierwsza tego typu maszyna, wzbiła się w powietrze już w 1983 roku, ale zostanie ujawniona opinii publicznej dopiero w listopadzie 1988 roku, a więc już po premierze gry. Oczywiście przed tym wydarzeniem pojawiały się wzmożone obserwacje niezidentyfikowanych obiektów latających w pobliżu baz lotniczych, gdzie F-117 stacjonowały. W 1986 roku producent modeli do sklejania Testor wypuścił zestaw F-19 Stealth Fighter, który udało się stworzyć korzystając rzekomo z informacji pozyskanych przy użyciu białego wywiadu. Następnie MicroProse przeniósł samolot do komputerów i każdy gracz mógł już zasiąść za sterami hipotetycznego myśliwca, do którego oficjalnie Pentagon się nie przyznawał.

Wspomniałem na wstępie, że na punkcie gry F-19 Stealth Fighter, podobnie z resztą jak na punkcie samolotów w ogóle miałem totalnego świra. Jakie były tego symptomy? Pierwsze objawy rozpoczynały się jeszcze przed uruchomieniem właściwej gry. Symulator miał dosyć ciekawe zabezpieczenie antypirackie. Tuż po uruchomieniu należało dopasować wizerunek samolotu do jednego z podanych na liście. Wszystko oczywiście zostało dokładnie opisane w opasłej instrukcji dołączanej do każdego legalnie nabytego egzemplarza. A że w Polsce przełomu lat 80-tych i 90-tych legalna dystrybucja zachodnich tytułów jeszcze nie istniała, nikt takowej nie posiadał. Tymczasem, po przestudiowaniu niezliczonej ilości książek dotyczących lotnictwa nie był to dla mnie żaden problem. Ba… nawet dziś, po ponad 30 latach, nie mam problemów z rozpoznaniem samolotów na zdjęciu, czy według przedstawionego szkicu.

W okresie największej fazy na latanie F-19, do pilotowania myśliwca zasiadałem odpowiednio przygotowany. Za hełm służył mi pożyczony od ojca kask do wspinaczki wysokogórskiej oraz gogle narciarskie. Miałem też zeszyt z dziennikiem pokładowym pilota, w którym zapisywałem przebieg każdej misji, informacje o wykonanych zadaniach, zniszczone cele naziemne oraz zestrzelone samoloty wroga, zdobyte medale czy też awanse na kolejne stopnie wojskowe. O ile dobrze pamiętam, dotarłem do rangi podpułkownika. Wyżej nie dałem rady, gdyż wymagało to zwiększenia poziomu trudności i włączenia kolizji, zaś wtedy bezpieczne lądowanie było jedynym elementem, którego nie opanowałem.

Po latach dowiedziałem się, że F-19 Stealth Fighter był tylko jednym z wielu symulatorów wydanych przez MicroProse i na dodatek wcale nie najpopularniejszym. Zdecydowanie więcej osób, z którymi rozmawiałem, grało w jedną z trzech części F-15 bądź też w symulacje helikoptera Gunship lub jego sequel Gunship 2000. Byłbym w siódmym niebie, gdyby wówczas wpadły w moje ręce. Ale takie to były czasy. Grało się w to, co akurat wpadło w ręce. A o istnieniu niektórych tytułów człowiek dowiadywał się dużo dużo później.

https://youtube.com/shorts/miAfvDhQ3CA
South Park: The Stick of Truth #00

South Park: The Stick of Truth

4 marca 2014

10 lat temu ukazał się South Park: Kijek Prawdy. Zaryzykuję stwierdzenie, że była to pierwsza udana produkcja, której akcja toczy się w miasteczku stworzonym przez Matta Stone’a i Trey’a Parkera. Stick of Truth to gra RPG stworzona przez mistrzów gatunku, studio Obsidian Entertainment mające wówczas na swoim koncie już takie hity jak: Star Wars Knights of the Old Republic II, Neverwinter Nights 2 i przede wszystkim Fallout: New Vegas. Co ciekawe, inicjatywa stworzenia gry fabularnej wyszła od twórców South Parku. To oni jako pierwsi skontaktowali się z Obsidianem, chcąc powierzyć im stworzenie gry z gatunku, który uwielbiali od dzieciństwa.

// screenshoty ze sklepów online

Need for Speed: High Stakes #00

Need for Speed: High Stakes

1 marca 1999

25 lat temu na konsoli Sony PlayStation pojawiła się czwarta część serii Need for Speed o podtytule High Stakes (w Europie: Road Challenge). O ile w opisywanego już jakiś czas temu Need for Speed III: Hot Pursuit grałem zarówno na PSX jak i na PC, o tyle w przypadku High Stakes miałem do czynienia wyłącznie z wersją konsolową. Pamiętam, że tryb single player ograłem bardzo pobieżnie, tak by tylko odblokować dodatkowe tory i samochody. Większość czasu natomiast spędziliśmy z bratem na split-screenie, gdzie jeden uciekał a drugi próbował złapać go policyjnym radiowozem. Ciekawostką wprowadzoną w tej części NFSa był tytułowy tryb High Stakes przeznaczony dla dwóch graczy. Każdy z nich przystępował do wyścigu ze swoim zapisem na oddzielnej karcie pamięci a stawka była zaiste wysoka: przegrany tracił samochód na rzecz zwycięzcy.

// screenshoty z serwisu MobyGames

Tokyo Lofi Relaxing - Neon

Tokyo Lofi Relaxing

Treści video konsumuję niezwykle rzadko. Na YouTube’a zaglądam od wielkiego dzwonu, za Netflixa tylko płacę, bo rodzina ogląda a sam nie pamiętam już, kiedy ostatnio coś włączyłem. Nawet w kinie bywam bardzo rzadko, a jeszcze nieco ponad dekadę temu potrafiliśmy z żoną iść na trzy filmy z rzędu. Resztki wolnego czasu z powodzeniem wypełniają mi gry i książki. Czasem jednak zajrzę na „tubkę”, bo ktoś mi podeśle jakiegoś linka albo mam jakieś problemy z grą/komputerem/samochodem, których rozwiązania w dzisiejszym internecie najczęściej publikowane są w formie video.

Podczas jednej z takich wizyt YouTube wyświetlił mi w propozycjach kanał Tokyo Lofi Relaxing. Zachęcony miniaturką w postaci mangowej dziewczyny kliknąłem i… dawno nie miałem styczności z tak fajnie dobranym zestawem utworów, pozwalającym zrelaksować się podczas pracy. Muzyka elektroniczna z gatunku synthwave, synthpop, chillwave… w sumie nazwy te za wiele mi nie mówią, ale najważniejsze, że przyjemnie wpadają w ucho i jak dla mnie są o wiele lepsze niż playlisty proponowane przez Spotify, przy których pracowałem wcześniej. Poniżej kilka moich ulubionych propozycji, choć w sumie jest tego dużo dużo więcej.

Heroes of Might and Magic III #00

Heroes of Might & Magic III

28 lutego 1999

Astrologowie ogłaszają… 25 lat temu miała miejsce premiera jednej z najpopularniejszych, przynajmniej w naszej części świata, strategii turowych. Heroes of Might & Magic III: Restoration of Erathia trafił na półki sklepowe w ostatni dzień lutego 1999 roku. Pamiętam, że w tamtych czasach byłem mocno zafascynowany światem Enroth i Erathii i nie mogłem się doczekać aż gra trafi na dysk mojego komputera. Po premierze co prawda nic nie zapowiadało, że mamy do czynienia z megahitem, który po ćwierć wieku dalej będzie rozwijany dzięki działalności fanów i w którego rozgrywane co roku mistrzostwa przyciągać będą sporą rzeszę graczy. Gra zbierała dobre oceny, ale daleko było od bezkrytycznych zachwytów. Pojawiały się też głosy, że w niektórych aspektach ustępuje poprzedniej części. Jednak po latach to właśnie Heroes of Might & Magic III przez większość uznawany jest za najlepszą odsłonę serii i także dzięki niemu Heroesi, którzy początkowo byli spin-offem cyklu RPGów Might & Magic, przebili popularnością swój pierwowzór.

// screenshoty ze sklepu GOG i z serwisu MobyGames

Prince of Persia #01

Prince of Persia

W czasach, gdy miałem 286, nawet jak jeszcze nie posiadał twardego dysku a oprogramowanie wczytywało się z miękkich 5,25-calowych dyskietek, nie narzekałem na brak gier. Ojciec zawsze przyniósł coś z pracy od swoich kolegów. Jedną z gier, która najbardziej utkwiła mi w pamięci był Prince of Persia. Doskonale zapewne wszystkim znana platformówka autorstwa Jordana Mechnera, która w tym roku obchodzić będzie 35 lat. Jordan stworzył grę na komputer Apple II, a następnie po nawiązaniu współpracy z Brøderbund Software, otrzymała ona porty na praktycznie każdą liczącą się platformę. Aczkolwiek na fanowskie, nieoficjalne wersje na 8-bitowe Atari, czy Commodore 64 trzeba było czekać aż do XXI wieku.

Doskonale pamiętam, że dla siedmio- może ośmiolatka (bo tyle mniej więcej miałem, gdy pierwszy zagrałem w księcia) gra była dość straszna. Co prawda monochromatyczny bursztynowy monitor i karta graficzna Herculesa na pokładzie mojego pierwszego PC-ta oszczędziły mi widoku krwi rozmazującej się, gdy nasz bohater nieopatrznie dostał się pomiędzy ostrza, ale i tak widok przepołowionego ciała robił wrażenie. Bałem się też kościotrupa, który nagle wstawał i zaczynał z nami walczyć. Był przerażający, bo nie miał punktów życia i w związku z tym nie dało się go normalnie zabić. Aby go pokonać, należało zepchnąć go z dużej wysokości, by gdzieś niżej roztrzaskał się o kamienną podłogę.

Bez oszukiwania, bez kodów nigdy nie udało mi się przejść Prince of Persia. Najpierw granicą był trzeci poziom, gdzie musieliśmy otworzyć drzwi, przebiec kilka ekranów, w odpowiednim momencie, na pełnej prędkości wybić się do skoku, złapać krawędzi i szybko podciągnąć do góry, aby prześlizgnąć się pod zamykającą się kratą. Gdy to już nam się udało, dwa ekrany dalej mijaliśmy kupkę kości, która póki co spokojnie sobie leżała. Za chwilę jednak należało tamtędy wrócić i tym razem czekał na nas wspomniany wyżej kościotrup. Kiedy już trochę podrosłem i dojrzałem, opanowałem ten etap i gdy już wydawało się, że idzie mi całkiem nieźle, jak obuchem w łeb dostawałem największym ograniczeniem tej gry. Całość należało ukończyć w godzinę. 60 minut musiało wystarczyć, by przejść wszystkie 12 poziomów i jeszcze ten ostatni dodatkowy, w którym już tylko biegniemy naprzód do naszej ukochanej. Dochodziłem zwykle do ósmego, a jak dobrze poszło, to do dziewiątego levelu zanim upłynął czas. Te trzy ostatnie oczywiście też w końcu przeszedłem, ale już przy użyciu ułatwień, zaczynając grę od środka.

Pamiątkowe zdjęcie z Jordanem Mechnerem (po lewej)

Brzdącem będąc, nawet nie myślałem, że kiedykolwiek dane mi będzie stanąć oko w oko z autorem Prince of Persia. Na szczęście, przez te trzydzieści kilka lat sporo się zmieniło. Podróże, nawet te międzykontynentalne są praktycznie w zasięgu każdego. Do tego, popkultura to bardzo ważna gałąź gospodarki i na całym świecie organizowane są liczne spotkania, targi, festiwale, gdzie aktorzy filmowi, autorzy książek a także twórcy gier mają okazję bliżej pokazać się fanom. Jordan Mechner gościł w Polsce przed dwoma laty na specjalne zaproszenie Festiwalu Pixel Heaven. Okazał się przemiłym facetem i mimo, że ustawiały się do niego spore kolejki, nie sprawiał wrażenia celebryty. Nikomu nie odmówił zdjęcia, podpisania gry lub książki czy zamienienia kilku słów.

Basement Crawl #00

Basement Crawl

25 lutego 2014

10 lat temu ukazała się pierwsza polska gra na PlayStation 4. Mowa o Basement Crawl autorstwa krakowskiego studia Bloober Team. Gra, w której Bomberman spotyka Twisted Metal, jak opisywali ją sami twórcy, miała być tytułem startowym konsoli Sony. Nieco jednak spóźnili się, tłumacząc to chęcią dopracowania tytułu. Niestety, za bardzo to nie pomogło. Basement Crawl został totalnie zjechany przez recenzentów i graczy, otrzymując średnie oceny w granicach 30%.

Bloober Team nie schował jednak głowy w piasek i szybko zabrał się za „remake” zatytułowany BRAWL, który nabywcom dzisiejszego jubilata był oferowany za darmo. Hitem nie został, ale oceny w okolicach 60% to dowód, że twórcy chociaż trochę odkupili swoje grzechy. Natomiast ten zimny prysznic sprawił, że dziś są w czołówce polskiego gamedevu i cały świat czeka na remake drugiego Silent Hilla ich autorstwa.

Przez długi czas byłem przekonany, że Basement Crawl zupełnie zniknął ze sklepu PlayStation Store. Przygotowując materiały do tego wpisu, ku mojemu zdziwieniu, zauważyłem, że grę nadal można kupić i, co najciekawsze, jest wyceniona drożej niż zbierający lepsze noty BRAWL.

// screenshoty ze sklepu PlayStation

Silent Hill #00

Silent Hill

24 lutego 1999

Informację o 25-leciu Silent Hill mogliście widzieć w ciągu ostatnich kilku tygodni już nie raz. 31 stycznia wspominał o niej nawet oficjalny fanpage na Facebooku. To kolejny przykład gry, której ustalenia dokładnej daty premiery jest dość karkołomnym zadaniem. Ja również początkowo przymierzałem się do publikacji wpisu w ostatnim dniu stycznia, jednak trafiłem na artykuł, gdzie ktoś przyjrzał się zawartości CD z pierwszego wydania i zauważył, że data utworzenia plików to 10 lutego 1999. Zakładając zatem, że daty na komputerach były poustawiane prawidłowo, Silent Hill nie mógł zadebiutować przed tym dniem.

Kolejny trop to informacja prasowa Konami z 23 lutego, że gra jest gotowa do wysłania na półki sklepowe. Część serwisów przyjmuje ten dzień jako datę premiery. W innych miejscach natomiast, i ja również postanowiłem pójść tym tropem, kluczową informacją jest ta z sekcji newsów oficjalnej strony wydawcy „Silent Hill has been shipped!” datowana na 24 lutego. Tym razem to Wikipedia w mojej ocenie podaje prawidłową datę, choć w historii strony można zauważyć, że odpowiednie poprawki zostały naniesione stosunkowo niedawno.

// screenshoty własne oraz z serwisu MobyGames