Dziś rano pisałem już o dwudziestej rocznicy premiery RTSa Dawn of War umieszczonego w świecie Warhammer 40,000. To jednak nie koniec naszej kosmicznej przygody, gdyż kolejne 20 lat wstecz, czyli w 1984 roku, w Wielkiej Brytanii ukazał się Elite. To legendarny space simulator, stworzony przez Davida Brabena i Iana Bella najpierw na komputery BBC Micro a następnie przeportowany na praktycznie wszystkie liczące się w tamtych czasach platformy: od C64, ZX Spectrum i Amstrada, przez DOS, Amigę i Atari ST, aż po NESa oraz nieco egzotyczne w naszym regionie Apple II i MSX. W Elite wcielamy się w pilota statku kosmicznego, który może zajmować się handlem, walką, piractwem czy eksploracją. Celem gry jest rozwój statku i swoich umiejętności oraz zdobycie jak najwyższego statusu, od „Harmless” do „Elite”. Gra wyróżniała się zaawansowaną na tamte czasy grafiką 3D opartą na wektorach oraz generowanym proceduralnie wszechświatem.
Koniec lat osiemdziesiątych i pierwsza połowa dziewięćdziesiątych to złoty okres gier przygodowych. Najpierw, niemal taśmowo, otrzymywaliśmy tekstowo-graficzne produkcje od Sierry: King’s Quest, Space Quest, Police Quest, Quest for Glory, Larry, zaś chwilę później gatunek zrewolucjonizował Lucas Arts wprowadzając interfejs point and click oraz swój autorski silnik SCUMM. Lubiłem grać we wszystkie gry przygodowe, jak chyba niemal każdy w tamtych czasach. Lubiłem, ale nie umiałem. Dla kilkulatka, który ledwo nauczył się składać litery, bariera językowa była sporą przeszkodą. Do dziś wspominam ślęczenie nad komputerem ze słownikiem w ręku, by przetłumaczyć dialogi bohaterów.
Pierwszą przygodówką, jaką pamiętam był Larry. Tytuł, w którym wcielamy się w zbliżającego się do czterdziestki nerda, w dalszym ciągu mieszkającego z mamą. Po utracie pracy jako programista, postanawia otworzyć nowy rozdział w swoim życiu i wreszcie stracić dziewictwo. Oddaje na złom swojego VW Garbusa i z 94 dolarami w kieszeni rusza na miłosne podboje do miasteczka Lost Wages (podobieństwo do Las Vegas – zamierzone). Tam, lawirując między zapuszczonym barem (z pokojem uciech na pięterku), dyskoteką i oczywiście kasynem w hotelu, nasz bohater desperacko szuka kandydatki do zaliczenia.
Dziś, niestety, o Larrym już trochę zapomniano, ale w latach dziewięćdziesiątych regularnie pojawiał się w rankingach ulubionych czy najbardziej znanych postaci z gier wideo. Osobiście z pierwszą częścią przygód podrywacza zetknąłem się gdzieś w okolicach wczesnej podstawówki, jeszcze na PC 286. Grę, jak większość innych, przyniósł ojciec od kolegów z pracy. Nie wiem, czy rodzice zdawali sobie sprawę w co ich kilkuletnia pociecha gra na komputerze. Jednak z drugiej strony, moja nikła wówczas znajomość angielskiego oraz brak internetu, skąd można by ściągnąć solucję sprawiała, że „do niczego nie doszło”. Larry’ego z pewnością nie rozprawiczyłem, a szczytowym osiągnięciem była podróż do kasyna i gra w jednorękiego bandytę. I dopiero teraz, kiedy sam jestem w wieku naszego bohatera, udało mi ukończyć grę, choć jak widać na screenach jeszcze muszę trochę popracować by uzyskać maksymalną liczbę punktów.
Według niektórych źródeł dziś obchodzimy 35-tą rocznicę premiery gry Populous, prawdopodobnie pierwszej produkcji, w której mogliśmy wcielić się w boga. Zadaniem gracza było dbanie o swoich wyznawców, pozyskiwanie nowych oraz wyeliminowanie tych, wierzących w inne bóstwa. Początkowo mieliśmy pod opieką garstkę ludzi i mogliśmy im pomóc w rozwoju jedynie poprzez kształtowanie terenu. Z czasem, gdy liczba wierzących rosła, kierowany przez gracza bóg zyskiwał nowe moce. Potężne bóstwo mogło zesłać powódź, trzęsienie ziemi, stworzyć bagna lub wulkany a także zmienić zwykłych ludzi w rycerzy, którzy w naszym imieniu walczyli z innowiercami. Była to pierwsza gra legendarnego twórcy Petera Molyneux, o której zrobiło się głośno i dzięki niej kariera młodego, obiecującego projektanta nabrała tempa.
34 lata temu Sierra On-Line wydała pierwszą odsłonę przygód fajtłapowatego podrywacza Larry’ego Laffera. „Leisure Suit Larry in the Land of the Lounge Lizards”, bo tak brzmi pełny tytuł, to kolejna gra, której ustalenie dokładnej daty premiery nie jest prostym zadaniem. Wikipedia podaje co prawda 5 lipca 1987, ale jak już przekonaliśmy się podczas rocznicy TeenAgenta, potrafi się mylić. I tym razem postanowiłem zaufać serwisowi MobyGames, według którego właśnie 4 czerwca miała miejsce premiera Larry’ego w wersji pod DOS oraz Apple II.
Larry to jedna z kilku, nie bójmy się użyć tego stwierdzenia, legendarnych serii przygodówek Sierry. Wcielamy się w niej w zbliżającego się do czterdziestki nerda, w dalszym ciągu mieszkającego z mamą, który po utracie pracy jako programista, postanawia otworzyć nowy rozdział w swoim życiu i wreszcie stracić dziewictwo. Oddaje na złom swojego VW Garbusa i z 94 dolarami w kieszeni rusza na miłosne podboje do miasteczka Lost Wages (podobieństwo do Las Vegas – zamierzone). Tam, lawirując między zapuszczonym barem (z pokojem uciech na pięterku), dyskoteką i oczywiście kasynem w hotelu, nasz bohater desperacko szuka kandydatki do zaliczenia.
Dziś, niestety, o Larrym już trochę zapomniano, ale w latach 90-tych regularnie pojawiał się w rankingach ulubionych czy najbardziej znanych postaci z gier wideo. Osobiście z pierwszą częścią przygód podrywacza zetknąłem się gdzieś w okolicach wczesnej podstawówki, jeszcze na PC 286 z kartą graficzną Hercules. Grę, jak większość innych, przyniósł ojciec od kolegów z pracy. Nie wiem, czy rodzice zdawali sobie sprawę w co ich kilkuletnia pociecha gra na komputerze. Jednak z drugiej strony, moja nikła wówczas znajomość angielskiego oraz brak internetu, skąd można by ściągnąć solucję sprawiała, że „do niczego nie doszło”. Larry’ego z pewnością nie rozprawiczyłem, a szczytowym osiągnięciem była podróż do kasyna i gra w jednorękiego bandytę. I dopiero teraz, kiedy sam jestem w wieku naszego bohatera, udało mi ukończyć grę, choć jak widać na screenach jeszcze muszę trochę popracować by uzyskać maksymalną liczbę punktów.
// screenshoty własne z wersji pod macOS dostępnej na GOGu, zawierającej pakiet Leisure Suit Larry 1-6